Oprócz mnie wsiada jeszcze dwóch Polaków.Przypadkiem wsiadamy prosto do wagonu barowego.Rozglądam się i nie mogę uwierzyć.Jest sprawiedliwość na świecie.Po tylu przejściach w Sędzisławiu,po dwóch światach,trafiłem do trzeciego - kolejowego raju ;).Gdzie nie spojrzę widzę te same tabliczki cieszące moje oczy pivo zdarma !!!.Staję przy ladzie i już pieni się lejąc się do mojego plastykowego kubeczka pivo Konrad.Widzę kolejną tabliczkę,wagon barowy ma nową razitku,więc biorę łyczka i odstawiam na chwilę pokal i proszę o pieczątkę.
I już
mogę spokojnie usiąść i w rajskich warunkach kontynuować podróż.Teraz
dopiero okazuje się,że wsiedliśmy przed czasem."Hektor" rusza,zmienia
tor i przestawia się na tor,którym będzie jechać.Wsiada sporo
Czechów.Wkrótce po odjeździe pojawia się bardzo sympatyczna,jakżeby
inaczej ;),pani konduktor.Płacę 60 koron i dostaję okazjonalny
tekturowy bilecik.Oj pamiętam jeszcze te czasy.Niedługo potem pojawia
się pan roznoszący po wagonach piwo.No tak,to przecież raj,w raju
człowiek nie powinien się męczyć,więc i piwo mu przyniosą.W Velkich Hamrach pojawia
się komunikat o trudnościach na trasie i opóźnieniu.Z humorem
ogłaszają,że jest sporo przerwy,więc by beż przeszkód korzystać z
możliwości wagonu barowego.No tak na internetowym czeskim rozkładzie są
zaznaczone roboty w okolicy Zeleznego Brodu i to był jeden z
elementów,który budził mój niepokój jeśli chodzi o powrót.Czas pokaże
jak będzie.Teraz korzystając z przerwy sięgam ręką do przechodzącego
obok pana i odbieram kolejnego Konrada.W założeniu nie chcę za
bardzo nadużywać gościnności,chcę spróbować kilku gatunków piwa na
imprezie głównej.Po ponad półgodzinnej przerwie słychać gwizdek do
odjazdu i "Hektor" powoli rusza.Zaczynają się widoki.Najpierw okolice Malej Skali z Suchymi Skalami i Vranovem.Niedługo potem przejeżdżamy blisko obok Dlaskovego Statku,który zawsze chciałem odwiedzić.Teraz widać nieźle panoramę Turnova i wreszcie przejeżdżamy obok stacyjki Spalov kończącej malowniczą Riegrovą Steżkę prowadzonej wzdłuż rzeki Jizery a
rozpoczynającej się malowniczym mostkiem przyczepionym do skał i
zawieszonym tuż nad rzeką.Przechodzi pan i niesie kolejną porcję Konrada.Lituję się,gdy wraca z powrotem z jednym tylko.Nie będzie przecież zanosił,więc naginam nieco plan.Dojeżdżamy do stacji konećnej w Priśovićach.Dziękuję Ci Hektorze za uroczą przejażdżkę,może kiedyś jeszcze raz ;).Teraz czeka mnie krótki spacer do Svijanskeho Ujezdu.Po drodze odbijam lekko w bok by zrobić zakupy w prodejnie Brovaru Svijany.Kupuję kilka piwek do domu,przede wszystkim jednak vizytkę do turystycznego dziennika.Ruszam w kierunku Svijanskeho Ujezdu.Niedługo potem dochodzę do celu.Nie mam zbyt dużo czasu,trzeba zapłacić wejściówkę 150 koron.Płacę,dostaję bilet a przy wejściu wzbogacam się o papierową obrączkę na rękę.Na dworcu okazuje się,że większość powracających to Polacy.Pociąg łapie kilkunastominutowe opóźnienie.Będę miał mniej czasu w Turnowie na zjedzenie czegoś.Okazuje się,że blisko stacji jest restauracja.Patrzę w menu i nie mogę uwierzyć,jest kulajda czyli czeski rodzaj barszczu na zakwasie,który rewelacyjnie smakuje.Ponoć to podstawy czeskiej kuchni,ale wcale nie jest tak często spotykany.Niestety spotyka mnie rozczarowanie,wyszedł.Jest tylko czeski rosół.Dziękuję i idę szukać dalej.W pobliżu nie ma nic czynnego,do tego zaczęło padać.Wchodzę do cukarny czyli czeskiej cukierni i mój wzrok przyciąga strecha,ciastko w kształcie dachu i brambora wyglądająca jak ziemniak.Kupuję,daszek domku smakuje tortowo,żadnej rewelacji.Natomiast ciastko w kształcie ziemniaka zaskakuje.Ciężko się w nie wgryźć bo składa się z dwóch biszkoptów z gęstym kremem w środku.Całość oblana elastycznym lukrem i posypana sproszkowaną czekoladą by przypominała niejadalną na surowo bulwę.Tę ciastkową nie tylko da się zjeść,ale smakuje wybornie.Na peronie wciąż głodny dorzucam na szybko parka w rochliku czyli polskiego hot-doga i zapijam to wszystko kawą.Wiem,nie przypomina to podróży kulinarnych Makłowicza,ale brak czasu robi swoje.Pociąg odjeżdża znowu lekko opóźniony i tym razem jestem lekko zaniepokojony.Jeśli i po drodze wystąpi jakiś problem,mogę nie zdążyć na pociąg z Harrachova do Polski.To jednak inny kraj,tu się szanuje podróżnych.Wszystkie kolejne vlaki czekają posłusznie i nawet Polacy czują się w obowiązku by pociąg ze Szklarskiej do Jeleniej nie odjechał bez turystów wracających z Czech.Jak nie lubić CD czyli kolei czeskiej,jak nie lubić tego kraju,gdzie ludzie na ulicy mówią obcym dobri den.Kraju gdzie większość starszych pociągów ma nadane imiona a pracownicy zrobią wszystko by kolejowy turysta nie miał problemów i był zadowolony z jazdy.Gdzie rozkłady są nie tylko po żeby być,ale naprawdę funkcjonują,nawet mimo problemów podobnych do tych w naszym kraju.To wszystko dziś sprawiło,że czułem się jakbym był w kolejowym raju i to nie tylko dzięki "Hektorowi" z darmowym piwem.Leci w Polsce dobranocka o lokomotywkach z imionami i duszami.To nie bajka,one są właśnie w Czechach ;)).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz