środa, 3 maja 2017

Jaroměř-czyli česnečka z piekła rodem :)

Dziś czwarty dzień podróżowania z KD.Postanowiliśmy pojechać do Czech.
Wstajemy odpowiednio wcześnie,na spokojnie jemy śniadanie i pijemy kawę.Pakujemy plecaki i idziemy w kierunku stacji kolejowej.Jedziemy sami.Sylwia wczoraj wieczorem napisała smsa,że dziś z nami już nie pojedzie.Szkoda.
Wsiadamy do szynobusu jadącego do Trutnova.Rozsiadamy się wygodnie i ruszamy ku kolejnej przygodzie.










Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Wysiadamy na stacji Trutnov hlavní nádraží.Wchodzimy do budynku dworcowego.tylko po to by wyjść z drugiej strony i iść do miasta,ale kiedy na wyświetlaczu dostrzegam że za 6 minut odjedzie pociąg jadący przez Jaroměř,Radek zmienia plan.Idzie do kasy i kupuje dwa bilety do Jaroměřa.Wychodzimy na peron i wsiadamy do stojącego na torze pociągu.Rozsiadamy się wygodnie i o 9:42 odjeżdżamy.










Po ponad godzinnej jeździe,wysiadamy na stacji w Jaroměřu.

"Pierwsza pisemna wzmianka o mieście.
Terytorium na zbiegu rzek Łaby, Úpy i Metuji zostało osiedlone już około roku 40 000 p.n.e. w okresie młodszego paleolitu. Pierwsza udokumentowana historycznie wiadomość o mieście Jaromierz [Jaroměř] datuje się na rok 1126, kiedy to w miejscu kościoła św. Mikołaja znajdował się zamek założony przez księcia Jaromira z rodu Przemyślidów. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z 1298 roku, z czasów panowania Wacława II, kiedy to prawdopodobnie grodzisko otrzymało od Przemysła Ottokara II status miasta królewskiego, należącego od roku 1307 do małżonki Wacława II Elżbiety Ryksy jako miasto wiano królowych czeskich.
Królewskie Miasto-Wiano Jaromierz.
Na początku rewolt husyckich Jaromierz jako królewskie miasto-wiano administrowane przez niemiecki patrycjat stało po stronie króla i cesarza rzymskiego Zygmunta Luksemburskiego. Gdy jednak 6 maja 1421 roku nadciągnęły do miasta wojska husyckie na czele z Janem Žižką z Trocnova, mieszczanom nie pozostawało nic innego, niż poddać się po trzech dniach, a później przysięgać wierność kielichowi. Jaromierz stał po stronie zwolenników eucharystii pod obiema postaciami aż do pamiętnej bitwy pod Lipanami. Dwa lata po przegranej bitwie Jaromierz znowu poddał się cesarzowi Zygmuntowi, który w 1437 roku podarował go swojej małżonce, królowej Barbarze. Jednak miasto wzmocnione podczas wojen husyckich nie chciało zrezygnować ze swoich przywilejów i poddać się królowej, która oburzona oddała w zastaw Jaromierz w 1445 roku Jerzemu z Podiebradów. Aby uwiecznić krzywdy sprawione królowej Jaromierz otrzymał nowy herb, zamiast pierwotnej tarczy z dwiema skalami musiał używać lwicy otoczonej podwójną koroną.
 Renesans, barok, M. B. Braun.
Pod koniec pierwszej połowy XV wieku Jaromierz został zniszczony w wyniku pożaru aż po fundamenty. Nie uniknął też epidemii dżumy, które w owym czasie nie były niczym niezwykłym. Pomimo to po wojnie trzydziestoletniej, która na Jaromierzu odcisnęła piętno wielkich szkód i strat, w okresie szczytowej kultury renesansowej i barokowej powstał tu szereg budowli i zabytków o wartości artystycznej. Architekturę renesansową możemy podziwiać oglądając budynek ratusza, który jednak, dzięki późniejszym przebudowom, nie jest jednolity stylistycznie. Ogromny wpływ na oblicze Jaromierza miał dorobek barokowy, z tego okresu pochodzi Słup Mariański czy rzeźba Płaczącej Kobiety na cmentarzu w Jaromierzu, dzieło przypisywane rzeźbiarzowi Matthiasowi Bernardowi Braunowi a także wystrój gotyckiego kościoła św. Mikołaja, w którym ołtarz główny stworzył tutejszy rodak Matěj Krupka.
 Miasto-twierdza Josefov.
W okresie rządów oświeceniowych władców ziemie czeskie poddawane były dużym reformom, jednak istniała także groźba ewentualnej ekspansji pruskiej. Cesarzowa Maria Teresa utraciła Śląsk i Kłodzko, gdzie znajdowała się północna linia obronna ziem czeskich. Stratę twierdz śląskich musiała zastąpić wybudowaniem nowych warowni, co oznaczało dla Jaromierza okres przełomowy. W pobliskiej wiosce Ples powstała forteca, której budowa zaczęła w krótkim czasie zmieniać oblicze krainy - rozległe zmiany odcisnęły szczególne piętno na korytach rzek, których bieg został całkowicie zmieniony. 3 października 1780 roku, w obecności cesarza Józefa II, położono kamień węgielny, a budowa została dokończona w ciągu zaledwie siedmiu lat i uroczyście przekazana dowódcy ziemskiemu w Czechach. Cztery lata po zakończeniu budowy, w 1791 roku, miasto-twierdza zostało wolnym królewskim miastem a dwa lata później w 1793 roku, w okresie władzy cesarza Franciszka II twierdza Ples została przemianowana na Josefov. Herb miejski otrzymał Josefov od Ferdynanda V dnia 3 marca 1836 r.
W tym czasie twierdza stanowiła szczyt budownictwa fortyfikacyjnego, pomimo tego nikt jej nigdy nie zaatakował, wojska pruskie w 1866 roku ominęły ją, a w 1888 roku twierdza została zlikwidowana.
 Pierwszy pociąg na stacji Jaroměř-Josefov.
W dziewiętnastym wieku, tzw. wieku pary, w Jaromierzu rozwijał się przemysł i przedsiębiorczość, co wymagało poprawy i udoskonalenia dróg. Służyć temu miało wybudowanie linii kolejowej. Warunkiem budowy było jednak to, aby dworzec i część toru znajdowały się pod bezpośrednią ochroną, czyli pod ostrzałem josefowskich armat. Pierwszy pociąg do stacji Josefov-Jaroměř przyjechał 27 października 1857 roku, a już w dniu 4 listopada uruchomiono regularne połączenia z Pardubicami.
 Nowa szkoła „Na Ostrově”.
Najbardziej znaczącym wydarzeniem w owym okresie był rewolucyjny rok 1848, kiedy to powstała tutaj, podobnie jak w innych miastach, gwardia narodowa. Ten okres zakończył się ogłoszeniem stanu oblężenia nad całym Jaromierzem, a wkrótce także rozpuszczeniem gwardii. Twierdza w Josefovie odegrała w owym czasie rolę ciężkiego więzienia. XIX wiek to nie tylko ciemna strona historii Jaromierza. W 1885 roku wybudowano tu nowy budynek szkolny „Na Ostrově” a także drogę dojazdową i most przez rzekę Łabę.
 Lata wojny.
Po zamachu w Sarajewie Austro-Węgry ogłosiły pełną mobilizację, wówczas to w Jaromierzu stacjonowały wojska, które tu odbywały szkolenia rekrutów. Trwanie zimnej wojny i niezdolność wojsk austriackich na polu bitwy zastępowano tu stałym nadzorem policyjnym. Końcowi wojny towarzyszyła epidemia hiszpańskiej grypy. Na polach bitw pierwszej wojny światowej zginęło 218 mieszkańców Jaromierza. Ta liczba obejmuje 38 mieszkańców Josefova. Nie należy zapominać także o zagranicznym ruchu oporu. Do francuskich, włoskich i rosyjskich legionów zaciągnęło się 92 mężczyzn. Lata wojny przypominają dziś dwie przepiękne lipy na placu w Josefovie. Zasadzono je 2 grudnia 1914 roku na cześć 66 lat trwających rządów Jego Wysokości cesarza i króla Franciszka Józefa I.
 Lata powojenne.
Tuż po wojnie i powstaniu samodzielnego państwa - 28 października 1918 roku - utworzono tutaj Powiatowy Komitet Narodowy, a następnie czescy oficerowie pozbawili niemieckich oficerów funkcji. Ale mieszkańcy Jaromierza byli rozczarowani rozwiązaniem tutejszego Komitetu Narodowego w grudniu 1918 roku i przeniesieniem jego kompetencji na urząd hetmana w mieście Dvůr Králové nad Labem. Jaromierz nadal starał się o status miasta powiatowego. Usiłowania te częściowo zostały spełnione poprzez utworzenie Jaromierskiego Powiatu Samorządowego, który jednak został w 1929 roku połączony z kralowodworskim powiatem politycznym. Stan ten zmienił się dopiero w 1945 roku, kiedy to Jaromierz został miastem powiatowym. 30 czerwca 1960 roku podczas reorganizacji administracji państwowej status ten został ponownie anulowany, a terytorium podzielone między urzędy powiatowe w miastach Hradec Králové i Náchod. Latom dwudziestym w Jaromierzu towarzyszył wzmożony rozwój, który jednak na początku lat 30-tych zaczął się zmniejszać, by zakończyć się kryzysem. Pomimo tego okres międzywojenny wzbogacił miasto nie tylko o dużą ilość budowli, ale także o szereg artystów bezpośrednio związanych z Jaromierzem. Po ustąpieniu kryzysu w drugiej połowie lat 30-tych pojawia się nowe niebezpieczeństwo, faszyzm niemiecki.
 Okupacja niemiecka.
Pierwsze niemieckie jednostki okupacyjne przyjechały do Jaromierza już 15 marca 1939 roku przed szóstą rano. Dowódcą miasta został mianowany oficer Wehrmachtu, major Konopatzki. Wielu mężczyzn nie mogło pogodzić się z okupacją, dlatego też postanowiło opuścić ojczyznę i walczyć o wolność w innych krajach. Pierwszą jednostką sojuszniczą na terytorium miasta była amerykańska misja wojskowa przybyła 8 maja 1945 roku, jednak na definitywne wyzwolenie miasto musiało jeszcze zaczekać kilka dni. Nazwiska wszystkich poległych mieszkańców Jaromierza i Josefova upamiętniają brązowe płyty znajdujące się w pobliżu Pomnika Wyzwolenia obok teatru Miejskiego.
 Połączenie Josefova i Jaromierza.
Stopniowe rozrastanie Jaromierza i Josefova osiągnęło szczyt w 1948 roku, gdy te dwa samodzielne miasta zostały połączone w jedną całość. Częścią Jaromierza stały się także byłe gminy Dolní Dolce i Jezbiny. Ten stan potwierdził dnia 19 października 1948 r. Ziemski Komitet Narodowy w Pradze."-tekst ze strony: http://www.jaromer-josefov.cz/pl/

Sprawdzamy o której mamy pociągi jadące do Trutnova i ruszamy w miasto.












Wędrujemy uliczkami miasta,zmierzając ku starej części miejscowości.Mijamy duży,piękny budynek Teatru,przechodzimy przez park i zatrzymujemy się nad rzeką na krótką sesję zdjęciową.Po niej przechodzimy przez most na drugi brzeg i wchodzimy na Rynek.




























































Stajemy na wprost Mariańskiego Słupa.Jest ogrodzony,trwają przy nim prace remontowe.Szkoda że nie jest nam dane widzieć go w pełnej krasie.

"Słup Mariański-to dominanta na placu Československé armády. Słup zbudowano w latach 1723-1727. Jest to znaczące dzieło Matthiasa Bernarda Brauna i jego warsztatu rzeźb.
Jak wiadomo, M. B. Braun jest bardzo znany dzięki swej pracy podczas ozdabiania szpitala Kuks Šporka, która zaprowadziła go także do Jaromierza, gdzie w 1719 r. ożenił się z Marią Elżbietą Miseliusową, córką tutejszych mieszczan.
Mieszkańcy Jaromierza wykorzystali powiązanie Brauna z ich miastem i w 1721 roku zamówili u niego statuę w celu uczczenia niepokalanego poczęcia Marii Panny – Immaculaty. Koszty w wysokości 1321 złotych guldenów uiszczono przeważnie z darów mieszczan. Sam Braun później naliczył mniej, niż było zwyczajem. Mistrz kamienia stworzył kompozycję słupa, szkic i modele, które następnie wykonali w kamieniu wprost w Jaromierzu jego współpracownicy Jan i Řehoř Thény.
Budowę słupa rozpoczęto w 1723 roku, a już w następnym roku była ona niemal gotowa. Później słup został pomalowany bielą i olejem lnianym, częściowo pozłocony i wyposażony w kute ogrodzenie. Wyświęcono go w 1727 roku.
Słup wyróżnia się bogatym zdobnictwem, a jego oryginalne dzieła zostały w latach 90-tych XX wieku zastąpione wiernymi kopiami. Oryginały obecnie można oglądać w Bastionie nr 1 twierdzy w Josefovie."-tekst ze strony: http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/pomniki-w-miasto/slup-marianski/

Obchodzimy Słup Mariański i robimy sobie z nim zdjęcia.Wędrujemy po bruku długiego,wygiętego w łuk Rynku.Zaglądamy do podcieni w pięknych,starych kamienicach,spoglądamy na portale i detale architektoniczne i radujemy się że tu jesteśmy :) Wchodzimy do punktu informacji turystycznej,gdzie stemplujemy dzienniczki,kupujemy vizytki i dzwoneczek,bierzemy folderki i mapkę miasta.Po wyjściu z informacji turystycznej,kierujemy swe kroki ku Katedrze św.Mikołaja.




















































































































"Katedra św. Mikołaja.
Późnogotycka, z okresu panowania Jagiellonów szczyci się barokowym ołtarzem Martina Krupki i kryptą z mumiami mieszczan jaromierskich. Do kościoła przylega dzwonnica z bramą, przez którą w średniowieczu prowadził tzw. Szlak Polski.
Świątynia na przestrzeni stuleci kilkakrotnie spłonęła. Podczas pożaru w 1548 roku spłonęła wieża południowa, która znajdowała się w miejscu obecnego budynku urzędu pracy. Północna, tzw. wieża zawiadamiająca, która stała w miejscach drugiego filaru wspierającego w kierunku od dzwonnicy, runęła w 1753 roku.
W 1904 roku świątynia została zrestaurowana przez architekta Čermáka zgodnie z planem architekta Josefa Mockera. W latach 1906–1909 w naprawach brał udział architekt Kamil Hilbert i jednocześnie świątynię wymalowano. W 1928 roku została wyremontowana i wyczyszczona krypta.
Świątynia należy do głównych sakralnych budowli szczytowego czeskiego gotyku i była elementem fortyfikacji miejskich.
 Dostępność zabytku.Świątynia jest dostępna dla społeczeństwa podczas imprez, takich jak Noc kościołów, Dni Dziedzictwa Europejskiego itd. Po uzgodnieniu w Centrum Informacji Turystycznej w Jaromierzu można świątynię zwiedzić także poza dniem odbywania wydarzeń kulturalnych."-tekst ze strony http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/pomniki-w-miasto/katedra-sw-mikolaja/

Stajemy przy świątyni.Oglądamy ją z zewnątrz i robimy zdjęcia.Kościół jest zamknięty,można tylko wejść do przedsionka,co też czynię.Kilka fotek i wychodzę na zewnątrz.Tu robimy sobie sesję zdjęciową,a po niej przechodzimy przez bramę dwonniczą,zmierzając ku kościołowi św.Jakuba.






















































Kiedy stajemy z drugiej strony wieży dzwonniczej,dopiero dostrzegamy ogrom Katedry św.Mikołaja.Wielkie,grube podpory wywierają wrażenie.Przechodzimy obok ciekawie zadzierając głowy.Przystajemy przy figurze św.Jana Nepomucena,robimy sobie z nią zdjęcia i powoli idziemy dalej.




















Docieramy do drogi szybkiego ruchu.Tuż obok niej znajduje się kościół św.Jakuba.Podchodzimy bliżej,kilka zdjęć i obchodzimy świątynię dookoła.Jest niewielka i piękna.Z dwoma późnogotyckimi portalami i czerwonym hełmem wieży wygląda cudnie.Oczywiście jest zamknięta i nawet nie można zajrzeć do wnętrza przez dziurkę od klucza....

"Kościół św. Jakuba
po raz pierwszy wzmianka o nim pojawiła się już w 1374 roku w piśmie J. Očka z Vlašimia. W pierwszej połowie XVI wieku przebudowano go w stylu późnogotyckim. Kilkakrotnie był naprawiany, przede wszystkim po pożarze w 1670 roku, kiedy to spalił się cały, za wyjątkiem prezbiterium. Podczas naprawy została wtedy całkowicie zbarokizowana wieża. Kościół jest ważny przede wszystkim ze względu na wysokiej wartości późnogotyckie portale i jest chroniony jako zabytek kultury Republiki Czeskiej."-tekst ze strony http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/pomniki-w-miasto/kosciol-sw-jakuba/

Po sesji zdjęciowej i spojrzeniu na mapkę,postanawiamy iść dalej w kierunku cmentarza.












Wędrujemy wzdłuż drogi szybkiego ruchu.Szum jadących pojazdów nie należy do przyjemnych,ale pocieszmy się tym,że już niedługo dotrzemy do spokojniejszego miejsca.Decydujemy się najpierw znaleźć Muzeum Magii.Na wprost cmentarza schodzimy na spokojną asfaltową uliczkę,która wiedzie ku działkom ogrodowym.Trochę zaskoczeni idziemy nią i po jakimś czasie docierwmy do celu.

"Muzeum Magii – Magiczna Loża Michala Silorada Patrčki, niesie nazwisko literata, pedagoga, mnemonika, magika i wreszcie wynalazcy w jednej osobie. M. S. Patrčka jest uważany za patrona czeskich magików.
W 2007 roku zorganizowano obchody 220 lat od dnia urodzin M. S. Patrčki, podczas których park w pobliżu kościoła został przemianowany na park Michala Siloráda Patrčki.
Muzeum Magii w Jaromierzu powstało z inicjatywy ówczesnego arcymistrza Magicznej Loży Jaroslava Zacha, którego nazwisko jest nierozerwalnie związane z muzeum. W 2015 roku członkowie Magicznej Loży umieścili w pomieszczeniach muzeum płytę pamiątkową poświęconą właśnie Jaroslawowi Zachowi.
W muzeum możemy obejrzeć cały zbiór przedmiotów magicznych, podziwiać sztukę magiczną obecnych członków Magicznej Loży lub przejść się po labiryncie i zadzwonić magicznym dzwonem, który spełni nam nasze życzenia."-tekst ze strony http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/kultura/muzeum-magii/

Niestety Muzeum jest zamknięte.6 maja,w sobotę będzie otwarte.Jesteśmy o trzy dni za wcześnie.No cóż i tak bywa.Nie można mieć wszystkiego i wszędzie wejść.
Wracamy tą samą drogą do ruchliwej szosy.Ja jestem zadowolona,bo udało mi się sfotografować zorzynka rzeżuchowca.Jest on niesamowicie ruchliwy i płochliwy.Motyl z ADHD można by rzec.U mnie on nie lata,wię cieszę się że udało mi się zrobić mu kilka zdjęć :)

"Zorzynek osiąga rozpiętość skrzydeł od 3 do 5 cm. Nie jest więc specjalnie duży, ale z pewnością rzuca się w oczy. U tego gatunku występuje wyraźnie zaznaczony dymorfizm płciowy. Wierzchnia strona skrzydeł obu płci jest biała, jednak u samców górna część przednich skrzydeł jest jaskrawo pomarańczowa. U samic zaś są po całości białe. Przy wierzchołkach przednich skrzydeł obu płci występuje wyraźne zaciemnienie, które u samic jest znacznie rozleglejsze niż u samców. Dodatkowo na każdym przednim skrzydle znajduje się czarna kropka (u samców na pomarańczowej części). Spód drugiej pary skrzydeł jest biały, w zielonkawe, marmurkowate plamy.
Motylek zalicza się do rodziny bielinkowatych (Pieridae) i jest jedynym przedstawicielem swego rodzaju w naszym kraju. Samiec, dzięki pomarańczowym plamom, jest właściwie nie do pomylenia z innymi motylami. Samiczkę można niekiedy wziąć za bielinka rukiewnika (Pontia edusa), który jednak ma ciemniejsze plamy na spodzie skrzydeł i bardziej rozbudowane.
Występuje zarówno na obrzeżach lasów, jak również nad łąkami czy nawet w ogródkach. Pojawia się w kwietniu i można go widywać do czerwca.
Zorzynek zalicza się do motyli wyjątkowo rozlatanych. Dotyczy to zwłaszcza samców, które są terytorialne i co rusz patrolują okolicę w poszukiwaniu potencjalnych rywali swego własnego gatunku. Jeśli przykładowy samczyk spotka innego samczyka, ze wszelkich sił stara się go przegonić. Nie raz zdarza mu się też „atakować” motyle innych gatunków. Bywa jednak i tak, że to samce zorzynków zostają przegonione przez inne motyle, np. znacznie od nich większe rusałki pawik. W międzyczasie tych wszystkich powietrznych bitew, samczyki co jakiś czas przysiadają na kwiatkach, by uzupełnić zapasy energii pożywnym nektarem. Zorzynki mają swoje ulubione kwiaty i nie siadają na byle czym. Interesują je szczególnie rośliny o drobnych kwiatkach, czyli np. rzeżucha (a jakże by inaczej!), rzeżuszki, czosnaczki, niezapominajki czy miodunki. Unikają zaś takich kwiatów jak mniszki czy zawilce. Zorzynki są najbardziej aktywne w czasie słonecznej aury. Kiedy się zachmurzy i zacznie mocno wiać, siedzący na kwiatku zorzynek składa swoje skrzydła i zamiera w bezruchu. Wówczas pokazuje, że spód jego skrzydeł to idealny kamuflaż na tle drobnych, białych kwiatków i zielonego tła wokół nich.
Samiczki jest o wiele trudniej znaleźć. Przed kopulacją chowają się w trawach, gdzie z uchylonymi skrzydłami czekają, aż wypatrzą je samce. Po odbytej kopulacji uaktywniają się. Pobierają pokarm, a później także składają jaja. Te umieszczają na roślinach krzyżowych, takich jak rzeżucha, ale też czosnaczku pospolitym, gęsiówkach i kilku innych gatunkach. Jajeczka składa na spodniej stronie liścia, rzadziej na kwiatach. Co ciekawe, samiczka oprócz jaj, zostawia na roślince coś jeszcze. Specjalny feromon, który ma zadanie zniechęcić inne samiczki, przed złożeniem jaj na tej samej roślinie. Czego, jak czego, ale ten gatunek motyla wyjątkowo nie trawi konkurencji. Tyczy się to nie tylko składających jaja samic, lecz także gąsienic, które się z nich wylęgną. Przeważnie jest tak, że samiczka składa na roślince tylko jedno jajo, ale może się zdarzyć, że umieści ich więcej. Rzecz w tym, że taka jedna, przykładowa rzeżucha, może starczyć tylko dla jednej gąsienicy. Co w takim przypadku mają zrobić gąsienice? Bardzo prostą rzecz. Tuż po wylęgnięciu się… pożerają się nawzajem, aż zostanie tylko jedna najsilniejsza. Trochę to przerażające, ale w takich wypadkach kanibalizm jest jedynym sposobem, by choć jedna gąsienica miała szansę dorosnąć. Odrobinę więcej szczęścia mają te gąsienice, które trafią na czosnaczek, bo i też jest to większa roślinka niż rzeżucha, więc może wykarmić więcej gąsienic. Najbardziej pożywnymi częściami roślin na których żerują są nasiona i kwiaty i to właśnie one są w centrum zainteresowania gąsienic. A jak w ogóle wyglądają takie gąsienice? Cóż są wąskie, zielone w czarne punkciki… ogólnie wyglądają niepozornie, przez co bardzo trudno jest je wypatrzeć. Gąsienice zorzynka rozwijają się bardzo szybko i już po 2-3 tygodniach zmieniają się w poczwarkę. A w tym stadium rozwoju, trwaj nawet… 11 miesięcy! Długo, a najgorsze, że jako dorosłe motylki, będą żyły nie dłużej niż około 2 tygodnie. Cóż, ulotne jest życie zorzynka :)-tekst ze strony https://swiatmakrodotcom.wordpress.com/2015/05/03/zorzynek-rzezuchowiec-anthocharis-cardamines-motylek-z-adhd/
Zorzynek rzeżuchowiec.





























Przechodzimy przez jezdnię i wchodzimy na teren cmentarza.To co chcemy zobaczyć jest na wprost nas.

"Płacząca kobieta z 1730 roku M.B. Brauna to nagrobek teściowej artysty A. Miselius. Rzeźba ta przedstawia jej pogrążoną w żałobie córkę i w jednej osobie małżonkę M.B. Brauna. Jest uważana za jedną z najpiękniejszych rzeźb czeskiego baroku. Cmentarz w Jaromierzu jest wart uwagi także ze względu na inne dzieła rzeźbiarskie."-tekst ze strony http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/pomniki-w-miasto/placzaca-kobieta/

Przystajemy przy przepięknej rzeźbie,oglądamy,robimy zdjęcia i obchodzimy ją dookoła.Po sesji zdjęciowej powoli opuszczamy cmentarz i idziemy w kierunku centrum miasta.












Radek to potrafi szybko chodzić!!!

































Przechodzimy obok kościoła św.Jakuba,katedry św.Mikołaja,wędrujemy przez Rynek,mostem nad Łabą wracamy na drugi brzeg,idziemy przez park i na ciut dłużej zatrzymujemy się przy Teatrze lalek Boučka.Niewielki,drewniany budynek skutecznie kusi swym wyglądem.

"Założycielem teatru lalek Boučka był Rudolf Bouček, według którego teatr nazwano. W 1924 roku teatrowi zaoferowano niewykorzystany domek w ogrodzie, który po rekonstrukcji i dobudowie w 1928 roku stał się drugą największą stałą sceną lalkową w Republice Czeskiej, a być może także w całej Europie.
Obecnie teatr prowadzi małżeństwo Bauerów, którzy wraz ze swoimi lalkami jeżdżą z występami także za granicę.
Nowością jest możliwość odwiedzenia Pidimuzeum (Tycimuzeum) teatrów lalkowych w Jaromierzu, które znajduje się na placu Československé armády 48. Muzeum założyło małżeństwo Bauerów. Można go zwiedzać po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu."-tekst ze strony http://www.jaromer-josefov.cz/wolny-czas/kultura/o-teatrze-boucka/

Robimy sobie tu ciut dłuższą sesję zdjęciową i dopiero po niej wędrujemy w kierunku stacji kolejowej.


























Kiedy docieramy do dworca kolejowego,okazuje się,że pociąg jadący do Trutnova ma opóźnienie 5 minut.Kupujemy więc bilety-Pani w kasie zdziwiona i zaskoczona sprzedała nam je,ale najpierw spojrzała na wyświetlacz,gdzie wciąż pociąg do Trutnova się znajduje.Idziemy na peron.Gdy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego i zajmujemy wygodne miejsca.










Podróż minęła nam szybko i bezproblemowo.Na stacji okazuje się że do pociągu jadącego do Jeleniej Góry mamy ponad dwie godziny czekania.Nie sprawdziliśmy wcześniej rozkładów więc to się na nas zemściło.No coż,płakać nie będziemy,ani siedzieć na stacji.Idziemy więc coś zjeść.Kilka lat temu w Trutnovie jedliśmy przepyszną česnečke i od tamtej pory nigdzie już takiej nie jedliśmy.Postanowiliśmy więc pójść do tego baru i sprawdzić czy w dalszym ciągu jest taka sama.
Wtedy to było tak:http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/07/dwa-swiaty-kolei.html
Wędrujemy więc uliczkami Trutnova,zmierzając niespiesznie w kierunku "Pivní baru u Truta".
















Knajpka wciąż istnieje.Wchodzimy do środka,siadamy przy stoliku,zamawiamy piwo Kozel Černý razy dwa.Pytamy czy jest polévka česnečka i kiedy okazuje się że jest,zamawiamy dwie.Cieszymy się,że znów będzie nam dane rozkoszować się pyszną zupą.Niestety radość nasza nie trwa zbyt długo.Pani gdy przynosi nam piwo,mówi,że nie ma česnečki.Będzie dopiero za godzinę lub nawet ciut dłużej.Szkoda....ale tyle siedzieć tu nie myślimy.Wypijamy piwo,płacimy za nie i idziemy na spacer uliczkami miasta.






Może ktoś ma chęć na tarantulę???











A może kopytko???







Spacerując,zaglądamy do knajpek,żeby jednak coś zjeść.Nie jest to łatwe,bo albo nic nas nie kusi,albo w środku można "siekierę powiesić" tak gęsto jest od dymu.W końcu gdy zmierzamy już ku stacji,wchodzimy do knajpki znajdującej się w piwnicach.Siadamy przy wolnym stoliku,sprawdzamy menu,zamawiamy dwa piwa Gambrinus nepasterizovaná polotmavá 12 i dwie polévki česnečki.Powolutku delektujemy się smakiem półciemnego niepasteryzowanego piwa,czekając na zupy.Po jakimś czasie Pani przynosi nam tace z naszym zamówieniem.Jedzenie wygląda dobrze i trzeba powiedzieć że też tak smakuje-mogłoby by być ciut cieplejsze,a poza tym po kilku łyżkach nasze języki doznały szoku.Zupa jest bardzo czosnkowa!!!Kucharz nie żałował go,oj nie!!!Ogień czosnkowy został na językach i nawet piwo nie zdołało go ugasić.Śmiejemy się,że w menu powinno być dopisane-piekielna :)






















Po posileniu się i cały czas "ziejąc czosnkowym ogniem",niespiesznie idziemy w kierunku stacji.Nasz szynobus już jest,wsiadamy więc do niego,zajmujemy wygodne miejsca i o ustalonej godzinie ruszamy w drogę do Polski,do domu,kończąc w ten sposób czwarty dzień z biletem "podróżuj z KD".
Do Jeleniej Góry wracamy szczęśliwi i radośni.Możemy planować kolejne wędrówki,więc do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życzącmiłej lektury :)

Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz