niedziela, 3 stycznia 2021

Spacer poświąteczny - powidoki :)

Dziś pierwsza niedziela w Nowym Roku. Postanawiamy ją odpowiednio wykorzystać. Za oknem trochę szaro, ale nas to nie zraża, mamy na dziś plan. Wstajemy dość późno. Bez pośpiechu jemy śniadanie i pijemy kawę. Pakujemy jeden plecak, bierzemy jeden aparat, ubieramy się i wychodzimy z domu. Idziemy w  kierunku przystanku MZK "Uniwersytet Ekonomiczny" gdzie chwilę czekamy na nasz autobus. Gdy przyjeżdża, wsiadamy do niego, kupujemy bilety, rozsiadamy się wygodnie i jedziemy nim do Jagniątkowa. 







Podróż nam mija bezproblemowo i dość szybko. Wysiadamy na końcowym przystanku "Jagniątków Dom Gerharta Hauptmanna". Stąd idziemy pieszo do naszego dzisiejszego celu. Wędrujemy skrajem ośnieżonej szosy. Specjalnie wybraliśmy wędrówkę drogą, a nie szlakiem. Chcemy przy okazji podejść do kamienia upamiętniającego śmierć Leśniczego Gottfrieda Maywalda. Idziemy niespiesznie, rozglądamy się dookoła, przystajemy na zrobienie zdjęć i nasycić oczy cudnie ośnieżonym lasem. Wszystko dookoła nas wygląda wręcz bajkowo :) Zachwyceni wędrujemy wzdłuż szosy i po jakimś czasie docieramy do pamiątkowego kamienia.
















Gdy dostrzegamy na poboczu drogi ogrodzenie, Radek postanawia tam podejść, a ja zostaję na skraju jezdni i robię zdjęcia. 
17 września 1838 roku wydarzyła się w tym miejscu tragedia o czym informuje nas wyryty krzyż i napis w języku niemieckim: (hier fand seinen Tod G. Maywald d. 17. Septbr. 1838) w tłumaczeniu: (" Tutaj odnalazł śmierć G.Maywald dnia 17 września 1838 roku"). 

"Sto lat od wydarzeń historię opowiedział w miesięczniku „Wanderer im Riesengebirge”(nr9 1938 ) Fritz Stelzer. Chrystian Gottfried Maywald miał 40 lat, był szanowanym mieszkańcem Kiesewald, pełnił urzędową funkcję leśniczego. 17 września w poniedziałek wyszedł do pracy jak zwykle o 5 rano a godzinę później, w chwili gdy jego żona przygotowywała śniadanie Gottfried pojawił się w drzwiach swego domu zakrwawiony, półprzytomny i podtrzymywany przez dwóch sąsiadów. Napotkali w lesie leżącego i zakrwawionego leśniczego. Maywald otrzymał silny cios twardym narzędziem w głowę. Dochodzenie wykazało, że najprawdopodobniej tym narzędziem była strzelba leśniczego z którą zawsze wychodził na obchód lasu. O 7 rano, półprzytomny Maywald pocieszył jeszcze rodzinę jedynymi wypowiedzianymi wtedy słowami (nie obawiajcie się, ja nie umrę), były to jego ostatnie słowa gdyż po chwili zmarł.
Dochodzenie powiązało śmierć leśniczego z wydarzeniami z dnia z przed zbrodni. W niedzielę 16 września 1838 roku w gospodzie „Blummschen Schenke" odbywał się miejscowy kiermasz. Maywald siedział przy stole razem ze znajomym, gdy zauważył przybyszy. 
Dwoje mężczyzn oraz kobieta, mieli oni złą sławę w całych Karkonoszach, uważani byli za typy spod ciemnej gwiazdy oraz mieli opinię wprawnych kłusowników. Leśniczy wdał się z nimi w słowną utarczkę, którą wkrótce zażegnano. Leśniczy Maywald chciał pokazać kto tu rządzi i że na jego leśnym terenie nie mają co robić. Kiedy badano sprawę ten incydent wzięto pod uwagę i zatrzymano te osoby, nie znaleziono dowodów, nie było świadków i po krótkim pobycie w więzieniu ich wypuszczono. Tu historia mogłaby się kończyć ale gdzie sprawiedliwość. Jak się okazuje życie dopisało ciąg dalszy. Jeden z podejrzewanych o zbrodnię mężczyzn zginął gwałtowną śmiercią spadając ze skał w rejonie Śnieżnych Kotłów, drugi zginął w straszny sposób stratowany przez rozszalałego byka."-tekst ze strony: 

Po zrobieniu zdjęć, Radek wraca do mnie i razem wędrujemy dalej, docierając już do Michałowic.





W Michałowicach jesteśmy przynajmniej dwa razy w roku. Utarło się że w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy robimy sobie Michałowicki spacer :) W ubiegłym roku, w dzień Bożego Narodzenia nie mogłam być na takim spacerze, bo moja Mama trafiła do szpitala. Radek jako jeden z "organizatorów" i kilka osób było na Bożonarodzeniowym Spacerze Michałowickim. I z racji tego, że ja wtedy nie mogłam być, wymyśleliśmy że dziś to nadrobimy :)
Wędrujemy znanymi nam ścieżkami, przechodzimy obok znajomych miejsc. Wszystko jest takie same jak było, a jednak inne. Przy niektórych budynkach poustawiano tablice z opisaną jego historią. 


























Wchodzimy w ulicę Złoty Widok. Przechodzimy obok Willi Małgorzaty i docieramy powoli do Pamiątkowego Kamienia z wykutym napisem "Wzniesiono po uwolnieniu lasów 1901-02". Tu zawsze się zatrzymujemy i robimy zdjęcia i dziś jest tak samo. Po kilku fotkach niespiesznie wkraczamy na wąską, wydeptaną ścieżkę wijącą się w otulonym mgłą lesie. Wszystko wygląda jak w bajce. Białe drzewa, śnieg delikatnie sypiący i mleczna mgła otulająca wszystko dookoła. 







Napotykamy na swojej drodze bałwany. Pierwszy był na murku, drugi stoi na skraju drogi. Wysoki jak Radek. Natomiast trzeci jest wyższy od Radka i przypomina Juliusza Cezara. Tu dopiero Radek ma długą sesję zdjęciową :)









Gdy już zrobimy sporo zdjęć z bałwanem w roli głównej, powoli idziemy dalej i niespiesznie docieramy do miejsca zwanego "Kociołki". 

"Położony na zachód od Michałowic szczyt Drewniaka (672 m n.p.m.) obfituje w zbudowane z granitu porirowatego formy skalne o urozmaiconej mikrorzeźbie. Do najbardziej znanych skałek na Drewniaku należą Kociołki zlokalizowane w środkowej części grzbietu. Występują na nich licznie kociołki wietrzeniowe, w tym prawdopodobnie największy kociołek w Karkonoszach, o wymiarach 145 x 110 cm i głębokości ponad 1 m. W jego sąsiedztwie można zauważyć podobne formy o dużych rozmiarach, jednak płytsze i wypełnione materiałem organicznomineralnym. Na kulminacji Kociołków, wśród luźnych bloków skalnych, warto zwrócić uwagę na bogato urzeźbiony blok z kociołkami i żłobkami w różnych położeniach, w przeszłości niewątpliwie kilka razy zmieniający położenie wskutek wietrzenia powierzchni skalnych. Obecnie można go wprawić w ruch, jest więc jednym z kilku karkonoskich chybotków. W obrębie form skalnych rozrzuconych na Drewniaku można obserwować także regularnie spękane w kostkę żyły aplitowe, stromo nachylone szliry biotytowe i jaskinie szczelinowe o długości do 10 m. Szczyt Drewniaka jest łatwo dostępny z Michałowic, skąd wiedzie na niego odgałęzienie żółtego szlaku turystycznego."-tekst ze strony: https://kpnmab.pl/img/files/Wydawnictwa1/atlas.pdf

Tradycyjnie zatrzymujemy się przy największym kociołku, ale dziś tylko robię zdjęcia, żadne z nas do niego nie wchodzi. Wolimy go oglądać bielutkiego od śniegu. Spacerowym krokiem wędrujemy między skałkami. Oglądamy je i robimy zdjęcia, a po nich schodzimy na dół i idziemy w kierunku punktu widokowego.



































Złoty Widok to miejsce skąd rozpościerają się przepiękne widoki na Karkonosze i Góry Izerskie. Oczywiście przy odpowiedniej pogodzie. Dziś raczej nie mamy szans na jakiekolwiek widoki. Mgła wszystko szczelnie otula i na dokładkę cały czas sypie śnieg. Mimo to najpierw wchodzimy na "stary" Złoty Widok. W kociołku tradycyjnie zamarzła woda, ale i tak zdjęcia z nim robimy. Po nich wchodzimy na platformę widokową, przechadzamy się po niej i focimy :)











Kiedy dookoła zaczyna się robić gwarno, opuszczamy Złoty Widok i idziemy ku naszej jaskince. Schodzimy po ośnieżonych, kamiennych schodach i na dole skręcamy w lewo.





















Idziemy kawałeczek i docieramy do naszej jaskini. Radek ściąga plecak, wyjmuje z niego termos z grzanym winem i nalewa nam do kubeczków. Wypijamy póki ciepłe rozkoszując się jego smakiem. Robimy kilka zdjęć w naszych czapkach i cieszymy się że tu jesteśmy razem :)





Po jaskiniowej sesji zdjęciowej, powoli ruszamy w kierunku dawnego kamieniołomu. Stajemy nad jego skrajem i spoglądamy w białą dal. Stąd też są widoki, ale dziś króluje dookoła mgła i śnieg.

"Kamieniołom granitu „Michałowice” znajduje się na płn.-zach. stoku Drewniaka (ok.595 m). Miejsce to nosi także nazwę Złoty Widok, z racji wybitnych walorów widokowych. Wyrobisko stanowi także stanowi wyróżniający się punkt w panoramie Pogórza Karkonoskiego z rejonu Szklarskiej Poręby.
Eksploatacja złoża prowadzona była od końca II w.ś. do roku 1960, a następnie od roku 1967 do 1993. Wydobycie w ostatnich latach wynosiło: 4 tys. ton w 1991r., 1 tys. ton w 1993r. Wg „Bilansu zasobów kopalin i wód podziemnych w Polsce” zasoby złoża w Michałowicach szacowane są na 10987 tys. ton (bilansowe) i 4531 tys. ton (przemysłowe), a złoże określone jest jako ‘zagospodarowane, eksploatowane okresowo’. Granit pozyskiwany ze złoża Michałowice uważany był za wyjątkowo atrakcyjny, ze względu na ciemną barwę i obecność bardzo dużych (do 7 cm) porfirokryształów skalenia. Graniczne rozmiary pozyskiwanych bloków były określone na 100×70×60 cm do 130×80×60 cm, a wg niektórych źródeł maksymalne rozmiary sięgały kilku m3. Dzięki swym walorom funkcjonalnym i estetycznym, granit michałowicki był wykorzystywany np. do wykładania schodów i posadzek (np. nawierzchni peronów w warszawskim metrze), wykonywania ołtarzy itp.
Kilka lat temu pojawiły się pomysły wznowienia wydobycia, ale spotkały się ze sprzeciwem mieszkańców Michałowic. Uchwalony w 2007r. przez radę miejską Piechowic plan zagospodarowania przestrzennego Michałowic i okolic nie przewiduje ponownej eksploatacji kamieniołomu." -tekst ze strony: https://polska-org.pl/530123,Piechowice,Kamieniolom_granitu_Michalowice_nieczynny.html













Z kamieniołomu idziemy w kierunku Michałowic. Wędrujemy leśną drogą. Podziwiamy piękno, które stworzyła natura, rozmawiamy, robimy zdjęcia i niespiesznie docieramy do pierwszych zabudowań Michałowic.












Prawie przy każdym mijanym budynku trwa odśnieżanie, dookoła słychać szuranie szufli o asfalt. Wędrujemy w kierunku Schroniska Młodzieżowego Złoty Widok. Oczywiście jest zamknięte i nikogo w nim nie ma-taki czas nastał...Mijamy Schronisko i skręcamy w lewo w niewielką, zasypaną śniegiem uliczkę pnącą się w górę. Patrzę na Radka lekko zaskoczona, ale o nic nie pytam bo docieramy do punktu widokowego.





W miejscu gdzie kiedyś stał Pomnik Poległym w I Wojnie Światowej, zrobiono punkt widokowy z leżakami, stołem i ławkami. Przy dzisiejszej pogodzie trudno mi powiedzieć czy są stąd jakieś widoki, ale miejsce całkiem ładne. Odgarniamy ze śniegu płytę z nazwiskami poległych, robimy zdjęcia, a po nich idziemy uliczkami Michałowic w kierunku przystanku MZK.








































Na przystanku MZK jesteśmy przed czasem, więc podglądamy stadko owiec przemierzających zaśnieżone łąki. Gdy autobus przyjeżdża, wsiadamy do niego, kupujemy bilety, rozsiadamy się wygodnie i wracamy do domu, kończąc w ten sposób naszą dzisiejszą wycieczkę :)

Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury i zdrowia :)

Danusia i Radek :)




 

2 komentarze:

  1. Aż trudno mi uwierzyć, jak bardzo zmieniły się Michałowice. Nie było mnie tam tylko rok, a może aż rok
    Mam wrażenie jakbym czytała o nie znanym mi mieście. Nawet nie chcę pisać co jest tego powodem, wszyscy to znamy.
    Cieszę się, że mogłam z Wami pobyć w takich bajkowych zimowych Michałowicach.
    Wierzę, że już niedługo pojadę tam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu pozmieniało się, oj pozmieniało. Sama byłam zaskoczona, tyle się w Michałowicach zmieniło. Będziesz miała co oglądać :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń