niedziela, 14 lutego 2021

Walentynkowy Zamek Chojnik po ślonsku :)

Walentynkowa niedziela zapowiada się ładnie. Po kilku pochmurnych, mroźnych dniach, dziś ma pokazać się błękit i słoneczko. Trzeba taki dzień odpowiednio wykorzystać. Wczoraj uzgodniliśmy że, żebym zbytnio nie przeszarżowała swoich nadwątlonych chorobą sił, to powędrujemy dziś na Zamek Chojnik. 
Wstajemy dość wcześnie, bez pośpiechu jemy śniadanie i pijemy kawę ze słusznym kawałkiem pysznego "walentynkowego" ciasta :) 
Kiedy zbliża pora wyjścia z domu, ubieramy się i wędrujemy w kierunku przystanku MZK. Tu chwilkę czekamy na nasz autobus, a kiedy przyjeżdża, wsiadamy do niego, kupujemy bilety, rozsiadamy się wygodnie i ruszamy ku nowej przygodzie :) Po drodze, na kolejnych przystankach wsiada całkiem sporo naszych znajomych. Witamy się z Nimi machaniem ręki i skinieniem głowy, ale z Ewą rozmawiamy dość długo. Kiedy Ewa nas opuszcza, to Jej miejsce zajmuje Roman i z Nim też ucinamy sobie pogawędkę. I tak dowiadujemy się że Ewa ze znajomymi jedzie do Jagniątkowa, a Roman na giełdę. 
Miło jest spotkać znajomych :) 






I tak podróż do Sobieszowa mija nam szybko. Wysiadamy na przystanku "Bronka Czecha" i niespiesznie ruszamy na szlak. Wędrujemy powoli, rozglądając się za czymś do sfotografowania. Słoneczko nieśmiało przyświeca między koronami drzew, więc tylko się cieszyć wędrówką. Oczywiście idziemy najpierw czarnym i czerwonym szlakiem. Kiedy docieramy do miejsca gdzie szlaki się rozchodzą, przystajemy na chwilę by zastanowić się którędy pójść. Radek nic nie mówi, czeka na moją decyzję-oboje nie wiemy jak z moją kondycją. 
-Musimy pójść jednym szlakiem, a wrócić drugim-stwierdzam.
-Czyli lepiej wejść czarnym, a zejść czerwonym-mówi Radek.
-Też tak myślałam-odpowiadam.
I zostało postanowione. Ruszamy czarnym szlakiem. 

Czy ktoś widzi krasnala ?












Idziemy niespiesznie zatrzymując się by zrobić jakieś zdjęcia i rozejrzeć się dookoła i tak docieramy do Zbójeckich Skał z Dziurawym Kamieniem.

"Zbójeckie Skały (niem. Hohlestein) – grupa granitowych skałek w Sudetach Zachodnich, w Karkonoszach.
Zbójeckie Skały położone są w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, w północno-zachodniej części Karkonoszy, na północnym zboczu Chojnika.
Jest to zgrupowanie skałek, składające się z kilku granitowych ostańców o wysokości dochodzącej do kilku metrów. Położone na wysokości około 460-500 m n.p.m. W ich obrębie znajduje się jaskinia szczelinowa Dziurawy Kamień oraz Jaskinia Zbójecka (Zbójecka Grota).
Można tu obserwować spękania biegnące w trzech kierunkach oraz nieregularne (cios granitowy) oraz kociołki wietrzeniowe."-Wikipedia.

Gdy jesteśmy tuż nieopodal wejścia do jaskini, mamy okazję zobaczyć jak kilka osób właśnie tam wchodzi, a po wędrówce w górę widzimy jak tych kilka osób wychodzi przez otwór znajdujący się na górze w skale.
Przechodzimy przez Zbójeckie Skały i stajemy przed Zbójecką Grotą i zaśnieżonymi schodami, którymi musimy zejść na dół.
















Kiedy udaje nam się pokonać mocno zaśnieżone schody, na spokojnie wędrujemy pnąc się w górę do Skalnego Grzyba. Oczywiście robię przystanki by złapać oddech, ale i tak do krzyżówki szlaków docieram zasapana. Stąd po moim odsapnięciu idziemy dalej, niespiesznie docierając do punktu widokowego, na którym znajduje się mnóstwo ludzi. Ciężko zrobić jakieś zdjęcie, więc postanawiamy iść w kierunku Zamku.

















"Historia Zamku Chojnik.
Istnieją hipotezy, że pierwszym założeniem obronnym na górze Chojnik był gród plemienia Bobrzan. Na pewno w drugiej połowie XIII wieku Bolesław Łysy-Rogatka wzniósł tu dwór myśliwski o cechach obronnych, który pod koniec XIII wieku rozbudował go Bolko I Surowy. Kiedy do władzy w księstwie świdnicko-jaworskim doszedł Bolko II, stworzył potężne mocarstwo, które w czasie swojego panowania umocnił wieloma zamkami. Za jego czasów, prawdopodobnie około 1355 roku, wzniesiono również zamek na Chojniku zastępując wcześniejszy dwór. Na skalistym szczycie opadającym od południa pionową ścianą powstała kamienna twierdza, choć niewielkich rozmiarów to przez swoje położenie niezwykle trudna do zdobycia.
Zachodnią część nieregularnego czworoboku założenia zajmował budynek mieszkalny, a wschodnią - potężna okrągła wieża. Niewielki dziedziniec od północy i południa broniły mocne mury. Całość wzniesiona została z kamienia. Po śmierci Bolka II wdowa po nim księżna Agnieszka oddała zamek w 1392 roku późniejszemu protoplaście potężnego śląskiego rodu - Gotsche Schoffowi. Zamek pozostał z krótką przerwą w rękach Schaffgotschów do końca swojego istnienia. Gotsche Schoff istniejące zabudowania wzbogacił w 1405 roku o kaplicę św.Jerzego i św.Katarzyny, którą umieścił nad bramą wjazdową w wykuszu z czerwonego piaskowca (niedawno częściowo odbudowaną). 
Podczas wojen husyckich  Schaffgotschowie, mając oparcie w tej niedostępnej twierdzy, łupili podążających szlakiem handlowym kupców oraz okoliczną ludność. Jeszcze w XV wieku warownia została mocno rozbudowana. Od strony północno-wschodniej powstał rozległy zamek dolny o nieregularnym kształcie, który zajęły głównie pomieszczenia gospodarcze. Przy południowym murze była kuchnia, dalej na wschód mieszkania załogi zamkowej, przy murze północno-wschodnim piwnica i dalej sala sądowa. Na środku dziedzińca zamku dolnego wzniesiono kamienny pręgierz. Zamek nigdy nie posiadał studni, a wodę gromadzono w skalnych cysternach, najpierw na zamku górnym, potem kolejna znalazła się na terenie zamku dolnego. W pierwszej połowie XVI wieku dokonano kolejnej rozbudowy. Powstał wtedy otoczony murami trzeci dziedziniec przylegający do zachodniego muru zamku dolnego. Północną część nowego terenu zajmowało mieszkanie komendanta zamku, na nowym dziedzińcu postawiono również stajnie, a w północnym narożniku była wieża z lochem głodowym. W nowej części znalazła się kolejna cysterna na wodę. Prawdopodobnie podczas tej rozbudowy zwieńczono wszystkie mury zamkowe renesansową attyką w kształcie półkoli. W 1560 roku od strony północnej całego założenia dobudowano obszerną basteję. Wojna trzydziestoletnia spowodowała, że zamek umocniono od strony najłatwiejszego dostępu fortyfikacjami i dodatkową bramą wjazdową. Kiedy w 1634 roku ścięto Jana Ulryka von Schaffgotscha, zamek został skonfiskowany przez cesarza, jednak w 1649 roku zwrócono go poprzednim właścicielom. Nie przenieśli oni tu swojej stałej siedziby. Gdy 31 sierpnia 1675 roku zamek spłonął od uderzenia pioruna nie  podjęto się już odbudowy. Opuszczona warownia popadła w ruinę.
1822 roku utworzono tu odwiedzane chętnie przez turystów-kuracjuszy schronisko, które funkcjonuje do dziś. Legenda głosi, że mieszkała tu księżniczka Kunegunda, córka właściciela zamku. Jej kaprysem było, żeby kandydat na męża, objechał konno w pełnej zbroi zamkowe mury. Długo nikomu się to nie udawało, a kolejni śmiałkowie ginęli spadając w przepaść. Pewnego razu przybył na zamek rycerz z Krakowa, który dokonał tego karkołomnego wyczynu, kiedy jednak oczarowana księżniczka ofiarowała mu swoją rękę - odrzucił jej starania i odjechał. Poniżona i niechciana panna rzuciła się w przepaść z murów, z których spadali śmiałkowie wysyłani przez nią na śmierć. Do dziś podobno można zobaczyć ducha jednego z rycerzy, który konno objeżdża zamkowe mury w księżycowe noce."-tekst ze strony: http://www.chojnik.pl/pl/zamek
W kasie kupujemy bilety wstępu i idziemy zwiedzić dobrze znany nam Zamek. Byliśmy tu wiele razy, a niektóre z tych wycieczek są opisane i można do nich zajrzeć np. 
Powoli, bez pośpiechu, spacerowym krokiem wędrujemy po ruinie Zamku Chojnik. Nam się nie spieszy, więc nie pędzimy jak większość odwiedzających dziś Zamek. Na spokojnie oglądamy wszystko i wszędzie zaglądamy, robiąc sporo zdjęć. 


















Oczywiście po powolnym spacerze po dziedzińcu zamkowym, wędrujemy do kaplicy i krętymi, metalowymi schodami wchodzimy na mury zamkowe, zmierzając na wieżę. Całe szczęście że jest tu wprowadzony ruch jednokierunkowy, bo przy takich tłumach ciężko byłoby wejść, albo zejść...Mamy okazję słyszeć jak Pani ze Śląska-Górnego Śląska mówi:
-Dali nie puda-stwierdza w gwarze śląskiej.
-Musisz iść dalej, to jest trasa jednokierunkowa-tłumaczy ktoś z tyłu.
-Ale jo sie boja.
-Nie masz wyjścia, musisz iść do przodu.
I tak po słownych przekomarzaniach my i goście z Górnego Śląska stajemy na tarasie wieży zamkowej :) Rozglądamy się dookoła i musimy odczekać dość długą chwilę by zrobić jakiekolwiek zdjęcie. Taras wieży zamkowej jest oblężony przez turystów.















Kiedy w końcu udaje nam się zrobić kilka fotek z widokami na Góry Izerskie, Kotliną Jeleniogórską i Karkonoszami, postanawiamy zejść z wieży zamkowej. Idziemy powoli najpierw po drewnianych, a później po kamiennych, krętych schodach i po jakimś czasie wychodzimy nieopodal Kaplicy zamkowej, nie idziemy w jej kierunku, ale zmierzamy ku zamkowemu Dziedzińcowi. Tu oczywiście robimy sobie kilka zdjęć, a po niech opuszczamy to zatłoczone miejsce i wychodzimy na zewnątrz. Pora wejść poza mury zamkowe.
























I tak wędrujemy, wąską, wydeptaną w śniegu ścieżką, wijącą się wzdłuż murów zamczyska. Przystajemy by zrobić zdjęcia i podziwiać widoki. Kiedy nasycimy oczy i aparaty, niespiesznie kierujemy się do Karczmy zamkowej. Wchodzimy do środka, gdzie jest dość tłoczno i gwarno od turystów. Podchodzimy do baru, jednak nie stajemy w kolejce by kupić jedzenie, pytamy o pieczątkę, a kiedy ją otrzymujemy stemplujemy nasze wszystkie kajety. Po dopełnieniu formalności, oddajemy stempel i opuszczamy Karczmę.











Wychodzimy na zewnątrz i idziemy w kierunku wejściu bramnemu, przechodzimy przez nie, opuszczając w ten sposób teren zamkowy. Pora iść na taras widokowy. Omijamy tłumek przy skałach i wchodzimy na ogrodzone skałki. Stąd rozpościera się przepiękny widok na Zamek Chojnik, fragment Gór Izerskich z Wysokim Kamieniem i Karkonoszami ze Śnieżką. Jesteśmy sami na punkcie widokowym i cieszy nas to ogromnie :) Mamy czas by w spokoju i ciszy napawać się cudnymi panoramami. Oczywiście robimy mnóstwo zdjęć, bawiąc się przy tym niesamowicie.




















































Na punkcie widokowym spędzamy bardzo dużo czasu. Kiedy już nasycimy oczy cudnymi widokami, niespiesznie zaczynamy ruszać w drogę powrotną. Powoli schodzimy w dół. Kawałek wędrujemy tak jak przyszliśmy. Przy Skalnym Grzybie nie skręcamy na czarny szlak, tylko idziemy dalej prosto czerwonym szlakiem. Nim docieramy do kasy najpierw do kasy KPN-u, a później do zabudowań Sobieszowa.




















Kiedy docieramy do przystanku MZK, na którym wysiedliśmy, sprawdzamy rozkład jazdy i stwierdzamy że mamy ponad 30 minut czasu idziemy więc w kierunku kolejnego przystanku, znajdującego się nieopodal kościoła. Po drodze robię kilka zdjęć i powoli docieramy do przystanku w momencie przyjazdu autobusu. Spoglądamy na numer na wyświetlaczu i stwierdzamy że trafiliśmy idealnie. Dwie minuty do odjazdu, to sporo czasu, więc wykorzystuję to na zrobienie kilku fotek. Po nich wsiadamy do autobusu, kupujemy bilety i rozsiadamy się wygodnie i wracamy do domu, kończąc w ten sposób dzisiejszą wędrówkę. Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury i zdrówka :)

Danusia i Radek :)









2 komentarze:

  1. Jak widzę Wam pandemia w niczym nie przeszkadza, tłumów nie boicie się.
    Fajna wycieczka Chojnik jest takim wdzięcznym miejscem. Spodobały mi się zdjęcia z tymi śnieżnymi nawisami.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu tłumów unikamy, ale mimo to w wielu miejscach nie da się ich uniknąć.
      Chojnik zawsze jest urokliwym miejscem i co jakiś czas lubimy tam zajrzeć :) Pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń