sobota, 1 października 2016

Chojnik :) -czyli część IV jednego dnia :)

"Japoński kowal zahartuje miecz na Zamku Chojnik!
W sobotę, 1 października na Zamku Chojnik kowal Cesarstwa Japonii, Hiroshi Kojima na oczach publiczności odprawi ceremonię hartowania miecza japońskiego.
 Hiroshi Kojima, znany jako Keiun Naohiro, jest mistrzem płatnerstwa Japonii. Swoje umiejętności doskonali od 40 lat. W Polsce był już kilkakrotnie. Ale nigdy dotąd nie hartował tu miecza.
Proces kucia miecza japońskiego trwa niemal miesiąc. Surowy miecz Hiroshi Kojima przywiezie z Japonii. Na Zamku Chojnik miecz będzie hartowany.
- Hartowanie miecza jest rzeczą najważniejszą. Sprawą skomplikowaną, a nawet mistyczną – opowiada Jędrek Ciosański, kasztelan Zamku Chojnik, gospodarz niecodziennego spektaklu z japońskim mistrzem płatnestwa w roli głównej – Miecz powinien być hartowany w miejscu o dużej energii. A Hiroshi Kojima uważa, że Zamek Chojnik, choć spłonął dawno temu, ma wciąż żywą duszę. Występuje tu silna energia. W procesie hartowania miecza uczestniczy kowal, dobre duchy, demony i właśnie energia miejsca. Hiroshi Kojima odwiedził zamek dwukrotnie, sprawdził energię, poprosił o udostępnienie miejsca na rytuał hartowania miecza.
1 października na Zamku Chojnik stanie przenośna kuźnia. Do hartowania miecza potrzebna będzie jeszcze woda i glina. Miecz będzie obłożony częściowo gliną, rozgrzany do odpowiedniej temperatury i zanurzony w wodzie w odpowiednim czasie o zmroku.
Impreza na Zamku Chojnik rozpocznie się o godzinie 14. Od tego momentu wstęp na Zamek Chojnik będzie bezpłatny!
- To był dla nas dobry sezon turystyczny. Postanowiłem obdarować publiczność niecodziennym spektaklem. Przewidujemy proces hartowania miecza pokazać także na dużym ekranie przy pomocy kamery i rzutnika. Karczmy też nikt nie zamknie do zakończenia ceremonii – deklaruje Jędrek Ciosański.
Jednym słowem, 1 października od godziny 14. na Zamku Chojnik będzie gorąco niezależnie od aury. Rytuał hartowania miecza japońskiego nie będzie jedyną niespodzianką w tym dniu. Na Zamku Chojnik pojawi się kowal z Izraela Erez Shpitzer z pokazem kucia shurikenów, a także polski szlifierz miecza japońskiego Jakub Zamęcki. Przewidziano także wykład Hiroshi Kojima (przy pomocy tłumacza) na temat japońskich mieczy. O grotach strzał japońskich opowie polski kolekcjoner, a Michał Czerniak o historii zbroi japońskiej."-tekst ze strony http://www.nj24.pl/article/japonski-kowal-zahartuje-miecz-na-zamku-chojnik#

Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Zostawiamy samochód na niewielkim parkingu i idziemy w kierunku naszego celu.Pniemy się powoli do góry.Co jakiś czas przystajemy by zrobić zdjęcia i odsapnąć.




































Niespiesznie docieramy do Zamku.Od razu idziemy na dziedziniec,bo to tu ma się odbyć pokaz hartowania miecza.

"Zamek Chojnik.
Początki malowniczego zamku na górze Chojnik związane są z działalnością osadniczą piastowskich książąt świdnicko-jaworskich. Pod koniec XIII stulecia, być może na zgliszczach wczesnośredniowiecznego grodu plemiennego Bobrzan, książę Bolesław Rogatka wzniósł drewniany dwór obronny, służący przede wszystkim celom łowieckim i w tożsamym charakterze funkcjonujący tu przez następne kilkadziesiąt lat. Kamienną warownię w takim kształcie, w jakim znana jest nam współcześnie, zbudował jednak dopiero wnuk Władysława Łokietka Bolko II (z racji niskiego wzrostu już za życia zwany Małym), a miało to miejsce prawdopodobnie w latach 1353-1364. Świeżo wystawiona budowla od ręki trafiła na rynek nieruchomości z ofertą wynajmu - spłukany książę potrzebował bowiem gotówki na wykup Dolnych Łużyc i pilnie szukał jakiegoś zamożnego dzierżawcy. Znalazł go w osobie rycerza Thimo von Colitza, któremu wiosną 1364 oddał zamek w zastaw za nieznaną dziś sumę pieniędzy, ten zaś szybko pozbył się go, jeszcze tego samego roku sprzedając nabyte prawa za 2,5 tysiąca kóp groszy praskich królowi czeskiemu Karolowi IV Luksemburczykowi. Niewielka, ale silnie ufortyfikowana warownia znalazła się w ten sposób w rękach wprawdzie sojusznika, ale też potężnego sąsiada, zależało więc Bolkowi, by ją odzyskać możliwie szybko i udało mu się to osiągnąć przed 1368, kiedy to nasz książę zmarł. Tym samym Chojnik wraz z władztwem książęcym powrócił formalnie pod panowanie czeskie, gdyż zgodnie z umową spuścizna po Bolku II miała przejść na własność jego siostrzenicy Anny, aktualnie małżonki wspomnianego już Karola. Faktycznie jednak rządy w księstwie sprawowała wciąż była żona zmarłego księcia Agnieszka, według uzgodnień bowiem objęcie władzą królewską tej części ziem śląskich nastąpić mogło dopiero po jej śmierci, która - jak się później okazało - zabrała Agnieszkę w roku 1392.
W 1393, czyli rok po zejściu Agnieszki, zamek Chojnik wraz z przyległościami przeszedł na własność zamożnego rodu śląskiego Schafe Gotsch (według niektórych źródeł nastąpiło to już w 1381), pozostając pod jego panowaniem nieprzerwanie aż do roku 1634. Niemal równolegle z przejęciem warowni rozpoczęły się prace wzbogacające uniwersalność założenia, przekształcając go w feudalną siedzibę szlachecką: do 1410r. wystawiono pięknie zdobioną kaplicę pw. św. Jerzego i św. Katarzyny, dobudowano też dziedziniec północny. W trakcie wojen husyckich (1419-1434) właściciele zamku początkowo skutecznie odpierali w nim najazdy husytów najeżdżających Śląsk, z czasem jednak okryli się złą sławą raubriterów, łupiąc lokalną ludność oraz kupców podążających pobliskim traktem w kierunku Czech. Nie miał w tym okresie Chojnik szczęścia do gospodarzy - w 1464 władzę nad nim przejął chory psychicznie Hieronim Schoff Gotsch, zaś niespełna ćwierć wieku później jego następca Christopher Schoff Gotsch został zamordowany przez swego szwagra Zedlitza podczas wyprawy do Jawora. Na początku XVI stulecia, po zdławieniu przez króla Macieja Korwina panującej na Dolnym Śląsku anarchii, kolejny właściciel warowni Urlyk Schoff Gotsch dokonał jej rozbudowy; powstało wtedy m.in. obwarowane fortyfikacjami przedzamcze oraz szereg pomieszczeń i urządzeń o charakterze sądowym i więziennym, w tym loch głodowy, a także potężny kamienny pręgierz, którego ponurej przeszłości zdają się dziś nie dostrzegać współcześni turyści, beztrosko zalegający u jego podnóża i opychający się przytaszczonymi na górę kanapkami.
Jednym z najsławniejszych panów na Chojniku był Hans Ulrych II Schaffgotsch, który poprzez małżeństwo z księżniczką brzesko-legnicką Barbarą Agnieszką (z racji posiadania aż 86 książek uważaną za niezwykle wykształconą) skoligacił swój ród z Piastami. Ulrych urodził się w 1595 na zamku Gryf, uwielbiał podróże i wystawne przyjęcia, skończył jednak marnie pod katowskim mieczem, gdy w 1634 oskarżony o zdradę cesarza Ferdynanda II został uwięziony i rok później zgładzony w Ratysbonie (przedmiotowy miecz znajduje się obecnie na zamku w Głogowie). W związku z aresztowaniem Schaffgotscha i stawianymi mu zarzutami wszystkie jego dobra zostały skonfiskowane, a Chojnik obsadzony przez oddziały cesarskie dowodzone przez gen. Colloredo. Wprawdzie 15 lat później, po zakończeniu wojny 30-letniej, aktem cesarskiej łaski powrócił on do rodziny, ale już bez cennego wyposażenia, sprzętów i biżuterii, rozkradzionych przez okupujące go wojska. Schaffgotschowie nigdy tu już jednak nie zamieszkali; utrudniona dostępność, brak źródła wody i spustoszenia wojenne sprawiły, że przenieśli się oni do nowego pałacu w pobliskich Cieplicach. Opuszczony zamek niedługo potem spłonął doszczętnie w wyniku burzy, jaka nawiedziła okolicę dn. 31 sierpnia 1675. Jeden z piorunów uderzył wtedy w brzydkie metalowe zwieńczenie wieży i w twierdzy wybuchł ogromny ogień, niszcząc zabudowania i pozostawiając jedynie kamienne zgliszcza. Po pożarze ruinami zaopiekował się wybitny śląski rytownik i szlifierz szkła tamtych czasów Fryderyk Winter. W latach późniejszych wrota zamku były na stałe zamknięte, jednak klucze od bramy posiadał pewien mieszkaniec Sobieszowa, który na specjalne życzenie bogatych turystów udostępniał go do zwiedzania, dla ubarwienia atmosfery organizując im przy tym popisy muzyczne w wykonaniu żony i przebranych w stroje z epoki córek. Zainteresowanie Chojnikiem było jednak tak duże, że w 1822 roku na stałe urządzono tam gospodę oraz bazę przewodników górskich, zaś ok. 1860 w przebudowanej północnej bastei otwarto popularne schronisko turystyczne "Na Zamku Chojnik", które z powodzeniem funkcjonuje do dziś.
Zamek Chojnik, zwany też w przeszłości Chojniastym, zbudowany został "wzorcowo" na szczycie wyniosłej góry (627 metrów n.p.m.) o stromych zboczach tworzących z trzech stron urwiska opadające w dół wysokimi na ponad 100 metrów pionowymi ścianami, co zapewniało mu świetne warunki obronne, o czym przekonali się wszyscy, którzy chcieli go zdobyć. Pierwotna warownia Bolka Małego stanowiła niewielkie założenie, składające się z czworoboku murów zamykających nieregularny dziedziniec, cylindrycznej wieży ostatniej obrony (bergfried) i gmachu mieszkalnego położonego w zachodniej części zespołu. Gmach ten (8,5x9,6m) posiadał prawdopodobnie trzy kondygnacje, przy czym na parterze mieściła się izba i jadalnia, na piętrze trzy małe pokoje, zaś na poddaszu dziewięć komór - wszystkie oddzielone od siebie drewnianymi ściankami działowymi w dyspozycji poziomej i stropami belkowymi w pionowej. Mury kurtynowe zamku na wysokości 9 metrów obiegał kryty ganek strażniczy, zapewniający łatwą cyrkulację i dostęp obrońców do wszystkich strategicznych punktów i pomieszczeń. Ganek ów połączony był z wejściem do wieży, położonym 4 metry wyżej, pod osłoną ukośnie wznoszącego się muru. Całość zamykało od północy czworokątne niewielkie przedbramie ubezpieczające wjazd na dziedziniec. Z naturalnych przyczyn zamek nigdy nie posiadał mokrej fosy.
Na przełomie XIV i XV wieku Gotsche Schoff ufundował kieszonkową kaplicę (pw. św. Jerzego i św. Katarzyny), umieszczoną tuż nad furtą w grubości muru północnego, przedłużoną o 5-boczny wykusz zdobiony herbami i manswerkami z czerwonego piaskowca. U schyłku XV stulecia lub dopiero na początku XVI-ego warownię rozbudowano o otoczone fortyfikacjami przedzamcze z cylindryczną wieżą od północy i łupinową basztę w narożniku północno-wschodnim. Wzdłuż kurtyn wzniesiono zabudowania mieszkalne i gospodarcze z pomieszczeniami załogi, kuchnią oraz piekarnią. Około 1560 nastąpiły kolejne rozbudowy: powstał wtedy nowy, trzeci już dziedziniec (zwany gospodarczym) z cysterną, mieszkaniem komendanta i stajniami, na zamku średnim postawiono salę sądową i pręgierz, wybudowano także loch głodowy, a od północy stanęła potężna basteja, której budowa podyktowana była koniecznością wdrożenia nowych form prowadzenia walki. Z okresem tym wiązać można też nakrycie wszystkich murów kurtynowych renesansową attyką w kształcie półkoli. Ostatnia modernizacja warowni podyktowana była już tylko względami obronnymi i opierała się na rozbudowie przedniej linii umocnień o wieloboczny bastion z piętrową bramą od zachodu. Prace te przeprowadzili robotnicy cesarscy w latach 40-ych XVIIw. i najwyraźniej wykonali je dobrze, gdyż zamek skutecznie obronił się przed Szwedami podczas ostatniego oblężenia w jego historii, które miało tu miejsce w roku 1648.
Ruiny zamku Chojnik należą bez wątpienia do najbardziej znanych i najpiękniejszych na całym Dolnym Śląsku. Do dzisiaj zachowały się w zakonserwowanej (w latach 60-ych XX wieku) formie ściany zamku wysokiego z cylindryczną wieżą, a także dwa pierścienie murów obwodowych z renesansową attyką, skorupy budynków mieszkalnych oraz relikty urządzeń inżynieryjnych i obronnych. Szczęśliwie, z obecnego punktu widzenia, warownia została dość wcześnie opuszczona, co zaoszczędziło jej modnych w okresach późniejszych barokowych i neogotyckich upiększeń, dzięki czemu obecny wygląd ruin w dużym stopniu pokrywa się ze stanem XVII-wiecznym. Zameczek stanowi znakomitą atrakcję turystyczną regionu Karkonoszy, co przekłada się w liczbie odwiedzających go osób; w sezonie jest tutaj tłoczno lub przeraźliwie tłoczno. Sam miałem mieszaną przyjemność nawinąć się tutaj w długi majowy weekend i przeżyłem półgodzinną kolejkę do wejścia na oferującą przepiękne widoki wieżę, w środku której panował ścisk, tłok oraz raj dla kieszonkowców (warto zabrać ze sobą lornetkę i koniecznie uważać na głowę!), wyjącą z głośników muzykę tzw. historyczną, matki wydzierające się na swe rozbiegane pociechy, czy wreszcie spowodowane ściskiem przestoje na dość krótkiej, choć ciekawej trasie zwiedzania. Jeżeli ktoś z Was lubi jarmarki, lubi poczuć specyficzną wspólnotę, taka atmosfera prawdopodobnie będzie mu się podobać. Osobiście odradzam - o wiele bardziej przyjazny Chojnik jest poza sezonem, wiosną lub na jesieni, albo po prostu w jeden z tych dni, kiedy pogoda nie rozpieszcza."-tekst ze strony http://www.zamkipolskie.com/chojnik/chojnik.html














Na dziedzińcu zamkowym jest nawet sporo ludzi,ale tłumów nie ma.Akurat gdy weszliśmy trwa licytacja przedmiotów na rzecz akcji "Zerwijmy łańcuchy".Kasztelan Zamku sam osobiście pokazywał wszystkim zainteresowanym przedmioty przeznaczone na licytację.My przechadzamy się,robimy zdjęcia,witamy ze znajomymi i oglądamy wszystko.Aukcja troszkę się przedłuża,a występ Gościa lekko opóźnia,więc postanawiamy iść na wieżę.
























































Zostawiamy Marlenkę i Macieja na dole,a sami wchodzimy na wieżę..Stajemy na tarasie widokowym i sycimy oczy i aparaty przecudownymi widokami :)








































































Po bardzo długiej sesji zdjęciowej na wieży,schodzimy na dziedziniec.Tu akurat zaczyna się pokaz mieczy.Pan Hiroshi Kojima,licencjonowany kowal Cesarstwa Japonii,sam osobiście pokazuje zgromadzonej publiczności różne miecze,opowiadając przy okazji o nich.Oglądamy je,podziwiamy i robimy zdjęcia.
























































Po dość długiej prezentacji,przychodzi pora na pokaz główny-hartowanie miecza.Japoński Gość oblepia metal gliną-pozwalała to na uzyskanie twardości ostrza i elastyczności pozostałej części klingi.
O tym jak tworzono japońskie miecze można przeczytać tu:
http://www.trzecinajemny.pl/artykuy/94

Przyglądamy się pracy japońskiego Kowala,ale zapowiada się że cały proces potrwa jeszcze dość długo,a tu zaczyna powoli zmierzchać.






















































Postanawiamy więc zacząć schodzić.Opuszczamy mury Zamku Chojnik i powoli ruszamy w drogę powrotną.Gdybyśmy choć mieli czołówki,albo latarki ze sobą,to moglibyśmy zostać dłużej.Ciemność ogarnia nas prawie na samym dole.Do samochodu docieramy już po zmroku.Wsiadamy do niego i odjeżdżamy do domów.
Tak kończy się nasz niesamowity październikowy dzień.Wycieczka była udana,więc kolej na następną,która już wkrótce :)
Do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz