sobota, 13 maja 2017

Großschönau.



Dzisiaj dość późno wstajemy,ale i późniejszy mamy wyjazd.
Śniadanie,kawa,pakowanie plecaków i ruszamy w kierunku stacji kolejowej.W kasie kupujemy bilety ZVON,idziemy na peron gdzie stoi już nasz szynobus,wsiadamy do niego i rozsiadamy się wygodnie.Jedziemy najpierw do Görlitz-tu mamy pierwszą dziś przesiadkę.Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.W Görlitz,po czterdziestu kilku minutach przesiadamy się na pociąg jadący do Zittau.








Podróż mija nam szybko,wysiadamy na rozkopanej stacji kolejowej w Zittau.Mamy ponad dwadzieścia minut,idziemy na stację kolejki wąskotorowej.Właśnie ma odjechać pociąg do Oybin.Stajemy przed lokomotywą,oglądamy ją i robimy zdjęcia.Sesja zdjęciowa kończy się gdy pociąg odjeżdża.Wracamy na stację,idziemy na peron i czekamy na nasz transport.


































































































Kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego i jedziemy trochę ponad dwadzieścia minut do miejsca skąd dziś ruszamy.Nasza podróż kończy się w Hainewalde.Wysiadamy na niewielkiej stacyjce,robimy sobie kilka zdjęć i ruszamy na szlak.Przed nami Breiteberg.


































Idziemy asfaltową,dość spokojną drogą wijącą się między polami.Przystaję co jakiś czas by zrobić zdjęcie,chociaż pogoda nie jest odpowiednia-trochę pada.Mamy nadzieję że to tylko chwilowe opady deszczu bo byłoby przykro nie mieć widoków z wieży widokowej.Wędrujemy niespiesznie,docieramy do drogi szybkiego ruchu,przechodzimy przez nią na drugą stronę i idziemy jej skrajem do skrzyżowania.Tu skręcamy w lewo i delikatnie pniemy się w górę.Docieramy do kolejnego skrzyżowania.Przechodzimy przez jezdnię,przystajemy na chwilę przy tablicy informacyjnej z mapą,a po chwili skręcamy w lewo i uliczką pniemy się ku górze.Mijamy ostatnie budynki i wkraczamy na leśną dróżkę.






















Idziemy niespiesznie,pnąc się delikatnie ku górze.Przestało padać i zrobiło się nawet ciepło.Zatrzymujemy się przy ławce z widokiem na okolicę.Ściągamy kurtki,chwilę odpoczywamy sycąc oczy i aparaty piękną panoramą.Po odsapnięciu,powoli ruszamy do góry.Teraz już nie jest lajtowo.Szlak dość ostro zaczyna się piąć w górę.Wzdłuż ścieżki są barierki,więc można idąc się nich przytrzymywać,a poza tym na całej długości szlaku poustawiano latarnie.Ciekawie i pięknie musi wyglądać to miejsce gdy zapada zmrok.Idziemy spokojnie,bez pośpiechu.Co jakiś czas robimy zdjęcia,dzięki czemu też odpoczywamy.I tak niespiesznie docieramy na szczyt.






























Śpiący trzmiel :)



Stajemy szczęśliwi i lekko zdyszani.Niestety nie mamy szczęścia,bo właśnie dziś restauracja jest zamknięta,więc nie ma żadnych szans na pieczątkę i wejście na wieżę widokową :(
Robimy sobie zdjęcia,a po sesji zdjęciowej rozsiadamy się wygodnie na ławce u podnóża wieży widokowej.Wyjmujemy kanapki,posilamy się i odpoczywamy,ciesząc się że jesteśmy tu razem.

Góra Breiteberg 510 m n.p.m. leżąca na Obniżeniu Żytawsko-Zgorzeleckim,zaliczana do Korony Sudetów Niemieckich i do Sudeckiego Włóczykija.Na górze,na bazaltowych skałach wybudowano w 1936 roku wieżę widokową o wysokości 13 m i kwadratowej podstawie 5 x 5 m.Poświęconą ona została Dr. Curtowi Heinke-geologowi i historykowi.Obok znajduje się restauracja "Breiteberg Baude",którą otwarto w 1880 roku.












































Po posileniu się i odpoczynku,postanawiamy zacząć schodzić.Idziemy kawałek tą samą trasą.Kiedy dochodzimy do barierek,nasz szlak skręca w lewo,na leśną dróżkę.Zrobiono tak by nie schodzić tak jak się weszło-ruch dwukierunkowy.Wędrujemy więc w dół.Idziemy niespiesznie,rozmawiamy,robimy zdjęcia i zastanawiamy się nad dalszą wędrówką.I tak docieramy do ławki z widokiem na okolicę.Przystajemy,robimy zdjęcia,przyglądamy się pięknej panoramie i postanawiamy zejść do szosy przez łąkę.


































Idziemy więc w kierunku drogi szybkiego ruchu.Co jakiś czas przystajemy by spojrzeć na piękno krajobrazu i zrobić zdjęcia.Na niebie pokazał się błękit i słoneczko przyświeciło.Zrobiło się ciepło.Powoli docieramy do szosy,przechodzimy przez nią na drugą stronę i zmierzamy ku przejazdowi kolejowemu.Nie idziemy w kierunku stacji.Postanowiliśmy pójść do Großschönau.












"Großschönau.
U podnóża najwyższego wzniesienia Gór Żytawskich, Góry Lausche z 793 m n.p.m. leży Großschönau, rozłożone malowniczo wzdłuż dorzecza Mandau i Lasur. Wygląd miejscowości charakteryzują liczne domy przysłupowe usytuowane wzdłuż tych dwóch rzek, które są typowe dla ludowej architektury Łużyc. To jest największy nienaruszony zespół domów o budowie przysłupowej w tym regionie. Z ponad 660-cioma domami przysłupowymi dysponuje nasza gmina największą ilością świadectw naszej górnołużyckiej sztuki budowlanej. Großschönau ulokowano jako wieś leśno-łanową (tzw. łańcuchówka), pierwsze wzmianki datuje się już od 1352 roku. Großschönau razem ze swoimi sąsiadującymi okolicami liczy 6.300 mieszkańców. Przede wszystim poprzez tkactwo adamaszku oraz dzianin frotté miejscowość ta była znana na całym świecie i rozwinęła się do znaczącej miejscowości tekstylnej. Historię tej gałęzi przemysłowej odwiedzający Großschönau mogą poznać przeróżnymi sposobami pełnych wrażeń.
Od 2003 roku należy Waltersdorf ze swoimi dzielnicami Herrenwalde i Saalendorf do gminy Großschönau, i jest jedną z najpiękniejszych miejscowości Parku Przyrody Gór Żytawskich. Waltersdorf jest miejscowością turystyczno-wypoczynkową (państwowo uznaną) z uroczą okolicą, którą wyróżnia i charakteryzuje historyczna przełęczna wioska przy Górze Lausche. Turystyka w tej miejscowości wypoczynkowej posiada długą tradycję. Już w 1881 roku przybyli do Waltersdorf pierwsi „letni urlopowicze“.
Z przystąpieniem Czech i Polski do Unii Europejskiej leży Großschönau w centrum poszerzania się UE i jest idealnym punktem wyjścia na odkrywki turystyczne u Styku Trzech Państw."-tekst ze strony http://www.grossschoenau.de/cms/pl/28/Odkry%C4%87-Grossschoenau

Wędrujemy żółtym szlakiem.Wiedzie on nas przez most,a zaraz za nim od razu skręca ostro w lewo.Idziemy cały czas wzdłuż rzeki.Z lewej strony co jakiś czas ukazuje nam się Góra Breiteberg z ledwie widocznym szklanym czubkiem wieży widokowej.Przystajemy,robimy zdjęcia i niespiesznie wkraczamy w krainę przepięknych domów przysłupowych.Jest ich mnóstwo,każdy inny,niepowtarzalny i śliczny.


























































































































































































Idziemy wzdłuż rzeki co chwilę przystając na sesje zdjęciowe i podziwianie niesamowicie pięknych domów.Prawie wszystkie są odremontowane i otoczone wypieszczonymi ogródkami.I jak tu nie przystanąć???-Zwyczajnie się nie da!!!Dlatego też nasza wędrówka trwa dość długo,wszak trzeba przeznaczyć sporo czasu na podziwianie pięknych domów i zdjęcia.I tak niespiesznie docieramy do kościoła.

"Ewangielicko-luterański kościół w miejscowości Großschönau został od 1703 do 1705 roku wzniesiony i posiada 2000 miejsc siedzących na 3 emporach, i jest jednym z dwóch największych wiejskich kościołów w Saksonii. Wnętrze kościoła ozdabiają przedstawienia ze Starego i Nowego Testamentu wzorowego rysownika Davida C. Berndta, obraz ołtarza tutejszejszego artysty Johanna E. Zeißiga z 1787 roku, jak również do dzisiejszego czasu używana chrzcielnica z piaskowca z 1570 roku."-tekst ze strony http://www.grossschoenau.de/cms/pl/52/Muzea-i-Ko%C5%9Bcio%C5%82y

Świątynia jest zamknięta.Nie wchodzimy na teren przykościelny,bo mamy zbyt mało czasu,a trzeba zdążyć na pociąg.Tym bardziej że nie wiemy dokładnie ile stąd jedzie do Hainewalde-oboje stawiamy na 5 minut.Idziemy więc w kierunku stacji kolejowej.






















Przechodzimy obok domów przysłupowych i wielkich,pięknnych wilii,z tabliczkami opisującymi właściciela domu.Tak jest oznaczona "tkacka ścieżka",bo Großschönau zasłynęło z tkania adamaszku.

"Produkcja tkanin adamaszkowych, żakardowych i frotowych w Großschönau.

Czym jest adamaszek?

Prawdziwy adamaszek jest tkaniną dwustronną, najczęściej jedwabną, zwykle jednobarwna, z wzorem matowym na błyszczącym tle (lub odwrotnie), uzyskiwanym przez odpowiednie dobranie splotów tkackich. Inną cechą adamaszku są duże desenie jak i wykończenie kantów krajką ze wzorem w szachownicę.
Ta technika tkacka zapoczątkowana została przeszło 2000 lat temu w Chinach lub Persji. Przez Orient dostała się do Europy. Nazwa tkaniny pochodzi od miasta Damaszek. Północne Włochy, Lyon, Flandria, Holandia były i częściowo nadal są typowymi okolicami tkania adamaszku.

Tkalnia adamaszku w Großschönau

Już w 1666 roku dwóch tkaczy z Großschönau, Friedrich und Christoph Lange, wprowadziło tę technikę, której wyuczyli się w Holandii, do swego rodzinnego miasta. Po kilku dekadach adamaszkowe nakrycia stołowe z Großschönau zyskały popularność na świecie. Nigdzie indziej w Niemczech nie produkowano tak długo i tak wiele adamaszku jak w Großschönau. Pracowało tu do 1000 krosien, także trzy czwarte ludności utrzymywało się z tego rzemiosła.
W 1834 roku w Großschönau działało już 12 producentów krosien, 5 wiązaczy, 5 rysowników wzorów, 205 tkaczy adamaszku, 849 czeladników, 93 zatrudnionych przy naciąganiu, 60 przy pedałowaniu, oraz 76 uczniów.
Wykonawca wzrorów przenosił wzór za pomocą sznurków. Prace rysownika i wykonawcy wzorów dla jednego obrusa mogły trwać kilka miesięcy, w zależności od stopnia trudności wzoru. Za pomocą kłębków sznurków przez wzór przeciągana była osnowa. Tkacz tworzył za pomocą nicielnicy wątek, i krzyżując osnowę przez przesmyk, produkował tkaninę. Gdy używano delikatnych nici uzyskiwano tylko 20 cm materiału w ciągu dnia. Gdy tkano obrus do czterech metrów szeroki, przy krośnie, obok tkacza, pracowało jeszcze pięciu pomocników.
Wynalazek techniki żakardowej w 1805 roku i wprowadzenie jej w 1834 roku w Großschönau wyparło tkanie adamaszku, który będąc o wiele droższy, nie mógł konkurować z tanimi tkaninami żakardowymi. Wraz z drugą wojną światową w Großschönau zaprzestano zupełnie tkania adamaszku.

Historia pewnej firmy w Großschönau

W 1832 roku "niezwykle pracowity" mistrz tkacki Christian Gottlieb Hänsch założył własną firmę, którą po jego smierci przejęła żona, a potem syn Carl Gottlieb Hänsch. Carl Gottlieb ukończył drezdeńską Akademię Sztuki Użytkowej, później uczył wzrornictwa w Szkole Tkactwa w Großschönau.
Od 1870 roku, oprócz białych i kolorowych adamaszków, produkowano również adamaszki obiciowe w kolorowe paski. Ponadto wytwarzane były półlniane serwetki żakardowe z frędzelkami. Firma rozwinięła eksport na szeroką skalę.W 1880 roku Firma Hänsch odznaczona została srebrnym medalem na wystawie włókienniczej w Melbourne.
W latach 80-tych XIX wieku firma była już w rękach trzeciego pokolenia. Społecznie nastawiony Karl Gottlieb Hänsch przejął firmę w 1880 r., w 1882 dołączył Ernst Hänsch. Obok eksportu lnianych i kratkowanych chustek żakardowych, na plan pierwszy wysunęła się produkcja materiałów frotowych. W 1884 roku wprowadzone pierwsze mechaniczne krosna żakardowe, dwa lata później - krosna frotowe. Rentowność fabryki znalazła również wyraz w poszerzeniu budynków fabrycznych.
W 1912 roku firma opatentowała własny produkt tekstylny, z charakterystycznym wzorem. W czasie pierwszej Wojny Światowej produkcja musiała zostać przestawiona na płótna namiotowe, drelichy, worki na proch i liny samolotowe. Brak surowców zmuszał do produkowania materiałów z papieru.
W 1919 roku kierownictwo firmy przejęli Karl Martin Hänsch i Karl Walter Hänsch. Firmę poszerzono o własną fabrykę nici.
Od początku lat 30-tych zaczęto produkować pieluszki i powijaki. Te nowe produkty miały własną markę "Iduna". Produkty frotowe zaś chronioną markę "Gittergold". W 1936 roku, w oparciu o najnowsze osiągnięcia, ruszyła produkcja półlnianych płócien stołowych, materiałów obiciowych i frotowych.
Wskutek drugiej wojny światowej produkcja została w 1942 roku przerwana, ponieważ pomieszczenia firmy przejęte zostały przez przemysł zbrojeniowy.
Po wojnie produkcja tekstylna została wznowiona. Czterech byłych pracowników firmy uruchomiło maszyny, szwaczki szyły z materiału obiciowego torby do zakupów. Do produkcji używano też włókna celulozowego. Później ruszyła produkcja koszul i ubrań roboczych, jak i wyrobów frotowych. Większa część towaru exportowana była do Związku Radzieckiego. Pod koniec 1945 roku firma zatrudniała 60 osób.
Ze względu na to, że w czasie wojny w pomieszczeniach fabryki działał przemysł zbrojeniowy, w 1946 roku 3/5 posiadłości firmy Hänsch została wywłaszczona. To bezprawne wywłaszczenie zaprzepaściło dorobek pokoleń. Pomimo to, firma próbowała się zorganizować na nowo na drastycznie zmniejszonej przestrzeni. Po krótkim czasie pracowało 100 krosien żakardowych. W 1949 roku 147 pracowników wytrwarzało 400 tysięcy m2 materiałów.
Po ukończeniu studiów na wydziale włókiennictwa, Christian Hänsch (ur. w 1930 roku) zaczął pracować w rodzinnej firmie. Pomimo trudnych warunków, organa państwowe wymagać zaczęły ciągłego wzrostu produkcji. W 1950 roku wprowadzona została praca na trzy zmiany. W 1958 roku Firma Hänsch została przekształcona w zakład z udziałem państwowym.
W 1959 roku firma zatrudniała 260 osób, które wytwarzały 680 tysięcy m2 materiałów frotowych. Eksportowano je do Niemiec Zachodnich, krajów skandynawskich, na Bliski Wschód, do Afryki i obu Ameryk. W 1960 roku zakład wprowadził na rynek płaszcze damskie z wyszywanego materiału frotowego. W 1962 roku produkcja osiągnęła maksimum 740 tysięcy m2. 300 osób pracujących na 92 starych krosnach z lat 20-tych nie była w stanie wyprodukować więcej. Pod koniec lat 60-tych w celu ustabilizowania asortymentu wyrobów wszystkie zakłady wyrobów frotowych w Górnych Łużycach zostały połączone w jedno przedsiębiorstwo. Nowym zadaniom stare krosnia nie mogły sprostać, a na nowe nie było wystarczająco przestrzeni. Wskutek tego tkalnia została zamknięta, natomiast poszerzona została istniejąca już wytrwórnia nici.
W 1972 roku Firma Hänsch została upaństwowiona. W 1975 roku VEB Frotana przejęła zakład VEB Webzwirn, następcę firmy C.G. Hänsch. Wraz z końcem socjalistycznej gospodarki planowej nastąpił również koniec produkcji tej bogatej w tradycję firmy. Z wywłaszczonej w 1946 r. części firmy powstał zakład, produkujący odzież przeciwdeszczową, pontony, namioty i płetwy. W 1991 r. zakład ten został przejęty przez Deutsche Schlauchboot GmbH.
1 października 1992 roku "Frottana" została sprywatyzowana przez Grupę Vossen z Gütersloh, przodującą na europejskim rynku materiałów frotowych. Obecnie pracują dwa zakłady, w Großschönau i Jonsdorf, zatrudniające 250 osób. Przedsiębiorstwo Frottana-Textil GmbH & Co.KG, dzięki dużym inwestycjom, posiada obecnie najnowocześniejszy park maszynowy w obrębie Grupy Vossen.

Literatura:
Ellger, Dietmar (1992). Jahresschrift des Damast-und Heimatmuseum Großschönau."-tekst ze strony http://www.tuchtext.de/aust04/pl/gspl.htm

Przystajemy tylko na chwilkę przy dwóch takich willach,robimy zdjęcia i docieramy do budynku dworca.












Na stacji jesteśmy z kilkuminutowym zapasem czasowym.Oboje pomyliliśmy się co do czasu jazdy z Großschönau do Hainewalde o jedną minutę-bo jedzie tylko 4.Kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do Zittau.Podróż mija nam bardzo szybko-13 minut jazdy,to prawie nic.










W Zittau okazało się że mamy 46 minut do naszego następnego pociągu.Postanawiamy zajrzeć do informacji turystycznej w budynku dworca.Wchodzimy więc do wnętrza stacji i rozczarowujemy się,bo punktu informacji już tu nie ma-pomieszczenie jest puste.Cóż robić???-mało czasu by gdzieś iść,więc rozsiadamy się wygodnie na ławkach na dworze,ale skoro mamy jeszcze sporo czasu,to postanawiamy napić się piwa.Radek idzie do dworcowego sklepiku i po chwili przynosi butelkę piwa.Kupił Lausitzer Porter,mówiąc przy tym,że Pan ze zdziwieniem na twarzy Mu je sprzedawał,ciekawe dlaczego? Otwieramy więc butelkę by się przekonać skąd to zdziwienie.Pierwszy łyk i się wyjaśniło,piwo słodkie jak ulepek.Gdyby go wylać na posadzkę,to pewnikiem można by było się doń przykleić.Poza tym jak na portera to słabe....I wyjaśniło się zdziwienie na twarzy Pana w sklepiku.Kiedy my tak sobie siedzimy na ławce i sączymy piwo,na stację wchodzi dwójka policjantów.Krótkie spojrzenie na nas i idą sobie w inną stronę,u nas byłby od razu madat!!! Po wypiciu piwa idziemy na peron,gdzie za chwilkę przyjeżdża nasz pociąg.Wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i spoglądamy przez okno na stację.I cóż widzimy??? Zza budynku dworca wychodzą szybkim tempem Boguś,Heniu,Ela,Marlenka i Maciej.Mieliśmy nadzieję że Ich spotkamy w Zittau,ale myśleliśmy że będzie to ciut wcześniej.Oni dziś wędrowali na trójstyk granic-Polski,Niemiec i Czech.Jak było można zobaczyć tu: http://zpamietnikamlodegoturysty.blogspot.com/2017/05/25-lat-euroregionu-nysa.html
Zajmujemy Im miejsca obok nas i kiedy już wsiądą,witamy się z Nimi serdecznie.


















Uczeń dogonił Mistrza-minuta do odjazdu!!!

Torcik z okazji XXV-lecia Euroregionu Nysa.


















Podróż do Görlitz mija nam szybko i bezproblemowo.Tu mamy kolejną przesiadkę.By nie siedzieć na stacji,wychodzimy  przed budynek dworca.Rozsiadamy się wygodnie na ławkach,rozmawiamy i cieszymy się słońcem i spotkaniem.Gdy zbliża się pora przyjazdu naszego pociągu,wchodzimy do budynku dworca i idziemy na peron.Kiedy przyjeżdża nasz szynobus,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy w drogę powrotną,do domu,kończąc w ten sposób dzisiejszą wędrówkę,kolejna już wkrótce,więc do zobaczenia niebawem.

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury.

Danusia i Radek :)

Link do filmiku: https://photos.google.com/share/AF1QipMl5oso3RJ48FbNoC3LuvFPzq_KgHF-pV3XhH0gBaKk1prqBHxJKMl98M30aw-kbg/photo/AF1QipMo5yT9f1JDyt-ovp0OVjt31XlXWzvkOomt72Ap?key=MXhNR3N4WWhudkt5QkdfSmtzd0xLaV9pWjZkQlFR

Zdjęcia tu dodane są Macieja,Radka i moje :)














2 komentarze:

  1. Ech młodość, to fajna sprawa. Tyle kilometrów, miejscowości i wszystko sprawnie i w czasie.
    A to dobrze, że tyle wędrujecie i ja siedząc w domu czegoś dowiem się i zobaczę.
    Udanych dalszych wędrówek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu Ty również wiele chodzisz,więc cóż znaczy młodość??? My wszak wcale nie tacy młodzi....
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń