W sobotni ranek wstajemy dość późno, ale pociąg, którym chcemy pojechać wyjeżdża z Jeleniej Góry też dość późno.
Śniadanie, kawa, pakowanie plecaków i kiedy jesteśmy gotowi, wychodzimy z domu i idziemy w kierunku stacji kolejowej. W kasie biletowej kupujemy bilety "Podróżuj z KD" i idziemy na peron. Chwilkę czekamy na nasz transport, a kiedy wjeżdża, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie.
"Podróżuj z KD – bilet sieciowy ważny od godziny 18:00 dnia roboczego poprzedzającego bezpośrednio następujące po sobie dni wolne od pracy, do godziny 6:00 pierwszego dnia roboczego następującego po dniach wolnych. Bilet uprawnia do nieograniczonej liczby przejazdów w ramach jego ważności w pociągach Kolei Dolnośląskich. Bilet można nabyć w kasach biletowych Kolei Dolnośląskich lub u obsługi pociągu. Do biletu można też dokupić bilet wielokrotny na przewóz roweru za 5 złotych.
Podróż umilamy sobie rozmowami i podziwianiem widoków, więc mija nam bezproblemowo i dość szybko i po ponad dwugodzinnej jeździe wysiadamy na stacji Wrocław Główny. Zanim wyjdziemy z budynku dworca, focimy krasnala i ogromną walizę. Po zdjęciach opuszczamy stację kolejową i ruszamy w kierunku miasta.
Kiedy jesteśmy niedaleko kościoła św. Krzysztofa, postanawiamy do niego zajrzeć.
Śniadanie, kawa, pakowanie plecaków i kiedy jesteśmy gotowi, wychodzimy z domu i idziemy w kierunku stacji kolejowej. W kasie biletowej kupujemy bilety "Podróżuj z KD" i idziemy na peron. Chwilkę czekamy na nasz transport, a kiedy wjeżdża, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie.
"Podróżuj z KD – bilet sieciowy ważny od godziny 18:00 dnia roboczego poprzedzającego bezpośrednio następujące po sobie dni wolne od pracy, do godziny 6:00 pierwszego dnia roboczego następującego po dniach wolnych. Bilet uprawnia do nieograniczonej liczby przejazdów w ramach jego ważności w pociągach Kolei Dolnośląskich. Bilet można nabyć w kasach biletowych Kolei Dolnośląskich lub u obsługi pociągu. Do biletu można też dokupić bilet wielokrotny na przewóz roweru za 5 złotych.
Cena: 35 złotych."-fragment tekstu ze strony: https://kolejnapodroz.pl/2016/03/14/weekend-z-koleja-najlepsze-promocje/
Podróż umilamy sobie rozmowami i podziwianiem widoków, więc mija nam bezproblemowo i dość szybko i po ponad dwugodzinnej jeździe wysiadamy na stacji Wrocław Główny. Zanim wyjdziemy z budynku dworca, focimy krasnala i ogromną walizę. Po zdjęciach opuszczamy stację kolejową i ruszamy w kierunku miasta.
Kiedy jesteśmy niedaleko kościoła św. Krzysztofa, postanawiamy do niego zajrzeć.
"Kościół św. Krzysztofa we Wrocławiu – kościół ewangelicko-augsburskiej parafii św. Krzysztofa we Wrocławiu, położony przy pl. św. Krzysztofa znajdującym się na rogu ul. Kazimierza Wielkiego i Wierzbowej.
Pierwotnie na jego miejscu znajdowała się kaplica pogrzebowa św. Marii Egipcjanki, należąca do parafii św. Marii Magdaleny. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1267 z dokumentu fundatora, księcia Władysława wrocławskiego. Znajdowała się pod opieką cechu kuśnierzy, mieszkających przy dzisiejszej ulicy Oławskiej i w okolicach.
Na początku XV wieku kaplicę przebudowano na gotycki kościół. Dzieło architekta i mistrza kamieniarskiego Henryka z Ząbkowic (Heinricha Frankensteina) było jednonawową trzyprzęsłową ceglaną budowlą na planie prostokąta 32×16 metrów. Nawa nakryta jest sklepieniem sieciowym (które było nowością we Wrocławiu), natomiast jednoprzęsłowe pięcioboczne prezbiterium – krzyżowo-żebrowym. Dwuspadowy stromy dach kryty był dachówką. Kościołem, tak jak pobliską Bramą Oławską, opiekowali się wciąż kuśnierze; był on też co najmniej od 1416, kiedy wygłaszano w nim polskie kazania, ośrodkiem skupiającym mieszkających we Wrocławiu Polaków. W połowie XV wieku kościół zmienił patrona na św. Krzysztofa, dzięki czemu uzyskał znaczne korzyści, potwierdzone przez papieża. W 1461 dobudowano do kościoła kwadratową wieżę zwieńczoną hełmem w kształcie ostrosłupa z ołowianej blachy. W 1539 roku kościół otrzymał zegar, w 1575 zmieniona została konstrukcja wieży i hełmu na renesansowy, a w 1602 dobudowano zakrystię.
Od początku XVI wieku zaczęły znacznie rosnąć we Wrocławiu wpływy reformacji. Od ok. 1560 do 1720 istniała przy kościele polska szkoła luterańska, zgodnie z naukami Lutra, nakazującymi umożliwianie wyznawania wiary i pobierania nauki w języku ojczystym. Dzieci uczyły się tu od 1619 katechizmu i recytacji Biblii po polsku. Kierownikiem tej szkoły był ks. Michał Kuschius, kaznodzieja, autor wydanego drukiem w 1646 „Przewodnika do języka polskiego” (niem. Wegweiser zur polnischen und deutschen Sprache). W 2 połowie XVIII w. działał tu ks. Paweł Twardy. Centralizacja edukacji przez Fryderyka II po 1764 roku zmierzała do likwidacji narodowościowej roli kościoła ewangelickiego. W 1809 pruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych domagało się od konsystorza przerwania wygłaszania kazań po polsku, czesku i serbołużycku. Mimo to w kościele św. Krzysztofa aż do 1829 odbywały się regularne polskie nabożeństwa, przez następne dziesięciolecia już coraz rzadziej, aż do roku 1888, kiedy to kościół stał się siedzibą filiału parafii św. Marii Magdaleny.Kościół stał pośrodku otoczonej murem działki, po usunięciu muru nazwano to miejsce placem św. Krzysztofa. Przy skrzyżowaniu ulicy Wierzbowej (Weidenstraße) z Oławską (Ohlauer Straße) mieszkał w wolno stojącym budynku pastor i dzwonnik. W latach 1866–1869 zasypano przepływającą wzdłuż północnej krawędzi przykościelnego placu odnogę Oławy, zwaną „Czarną” lub „Miejską”.
W latach 1870. władze miasta utworzyły wokół kościoła targowisko, wyburzając domy pastora i dzwonnika i stawiając w 1879 roku halę do handlu zbożem. Nowy obiekt nie cieszył się popularnością i 10 lat później teren przeznaczono na zieleń.
Pod koniec oblężenia Wrocławia w 1945 uległ znacznym zniszczeniom, szacowanym na 75%. Odbudowywany był w latach 1947–1949 i 1957–1958 według projektów Edmunda Małachowicza (tego samego, który realizował odbudowę pobliskiego Muzeum Architektury i renowację katedry) i Rachwalskiego. W czasie odbudowy wykorzystano elementy architektoniczne z nieczynnych dolnośląskich kościołów ewangelickich: manierystyczny tryptyk z Masłowa, a także neogotyckie ławki, ambonę, kamienną chrzcielnicę i organy firmy Schlag & Söhne z 1909 ze Słupca koło Nowej Rudy.
W 1958 roku kościół przekazano ewangelickiej parafii św. Marii Magdaleny (do której kościół należał przed wojną) i zgromadzonym wokół niej pozostałym we Wrocławiu Niemcom. Następnie utworzono duszpasterstwo „zborów niepolskich”, a dopiero w 1993 została zatwierdzona przez konsystorz parafia ewangelicka św. Krzysztofa, obejmująca obecnie – prócz wrocławskiego – zbory z Jeleniej Góry, Legnicy, Lubania i Wałbrzycha.
W roku 1966 wyremontowano elewację, w latach 1969–1970 zrekonstruowano (z wyraźnymi zmianami) wg proj. Edmunda Małachowicza renesansowy hełm wieży, a w 2013 roku wybudowano drugie organy, umieszczone na poziomie posadzki – mechaniczny neobarokowy instrument firmy Walcker.
W latach 70. zburzono przyległą zabudowę w ciągu dawnej wewnętrznej fosy, aby stworzyć miejsce dla Trasy W-Z. Odtąd kościół stoi w nienaturalnym otoczeniu, na skraju trasy szybkiego ruchu, przy rampach tunelu. Po drugiej stronie ulicy Wierzbowej znajduje się natomiast zabytkowy Pałac Oppersdorfów oraz działka po wyburzonej drukarni na której w roku 2015 zakończono budowę biurowca „Dominikański”.
We wrocławskim kościele nabożeństwa w języku polskim odbywają się w drugie i czwarte niedziele miesiąca o godzinie 18:00, a w języku niemieckim we wszystkie niedziele i święta o godzinie 10:00, natomiast w święta w dni pracujące o godzinie 18:00."-fragment tekstu z Wikipedii.
Po krótkiej wizycie w świątyni, opuszczamy ją i idziemy w kierunku katedry św. Marii Magdaleny. Przystajemy przy napotkanym krasnoludku, focimy go i niespiesznie docieramy do kościoła.
Kiedy jesteśmy na miejscu, wchodzimy do świątyni i od razu idziemy kupić bilety wstępu by wejść na Mostek Pokutnic. I tak po dopełnieniu formalności wchodzimy na schody wiodące na wysokość 45 metrów.
"Mostek Pokutnic to kładka łącząca wieże kościoła św. Marii Magdaleny. Znajduje się na wysokości 45 m. To jeden z najciekawszych punktów widokowych we Wrocławiu.
Mostek Pokutnic znajduje się na piątej kondygnacji, na wysokości 45 metrów. Aby wejść na kładkę, trzeba pokonać 247 schodów. W kościele św. Marii Magdaleny nie ma windy.
Legenda o mostku Pokutnic we Wrocławiu.
Mostek Pokutnic nazywany jest także mostkiem Czarownic. Bohaterką związanej z nim legendy jest młoda wrocławianka, Tekla. Dziewczyna spędzała czas głównie na zabawach, strojeniu się i uciechach z chłopcami. Nie chciała pracować ani wyjść za mąż.
Któregoś wieczora, ojciec zdenerwowany lekkomyślnością Tekli, przeklął córkę. W nocy mroczne moce porwały dziewczynę i umieściły na mostku między wieżami kościoła. Odtąd Tekla zmuszona była bezustannie zamiatać kładkę. Kiedy była już zmęczona, na pomoc wysłano jej małą czarownicę Martynkę. Czarownica wreszcie zlitowała się nad udręczoną dziewczyną i poprosiła czarodzieja Michała, aby zdjął klątwę z Tekli i ta mogła opuścić mostek.
Od tamtej pory matki pokazują córkom mostek Pokutnic jako ostrzeżenie przed niefrasobliwym życiem.
W innej wersji legendy na kładce można zobaczyć tańczące dusze młodych kobiet, które wolały zabawę niż stateczne życie u boku męża, prowadzenie domu i opiekę nad dziećmi.
Kościół w stylu gotyckim powstał w XIV wieku w miejsce wcześniej istniejących świątyń, które zniszczono podczas najazdu Mongołów na Wrocław.
Budowlę wiele razy przebudowywano. Jej świetność przypada na przełom XV i XVI wieku. Miała wtedy 16 kaplic i 58 ołtarzy. Już wtedy istniała kładka łącząca dwie wieże.
W 1523 roku świątynię przejęli wrocławscy ewangelicy. W historii budowli jest wiele dramatycznych epizodów. W 1887 r. od fajerwerków puszczanych z okazji urodzin cesarza Wilhelma I, zapaliła się wieża północna. Wieża południowa została zniszczona w 1945 r. w wyniku wybuchu składowanej w niej amunicji.
Po wojnie administratorem świątyni został Kościół polskokatolicki. Powojenne zniszczenia usuwano do końca XX wieku, a mostek Pokutnic odbudowano na przełomie XX i XXI wieku."-tekst ze strony: https://visitwroclaw.eu/miejsce/mostek-pokutnic-wroclaw
Po pokonaniu 247 schodów, zasapani stajemy na wąskim mostku łączącym dwie wieże kościelne. Uspokajamy najpierw oddech i kiedy już nasze serca i płuca dochodzą do siebie zaczynamy podziwiać widoki i robić zdjęcia.
Kiedy już nasycimy oczy i aparaty pięknymi widokami, powoli opuszczamy Mostek Pokutnic i niespiesznie ruszamy po schodach w dół. Znów pokonujemy 247 stopni. Po drodze zatrzymujemy się tylko na chwilę by zrobić kilka zdjęć.
I kiedy w końcu stajemy na dole, postanawiamy wejść do wnętrza świątyni i ją obejrzeć.
"Katedra św. Marii Magdaleny.
Pierwszy kościół w tym miejscu powstał już pod koniec XI wieku. Do rangi parafialnego został wyniesiony przez biskupa wrocławskiego Wawrzyńca po przekazaniu 1 maja 1226 dominikanom kościoła św. Wojciecha – pierwszego kościoła parafialnego lokacyjnego miasta.
Według niektórych źródeł zamiast starszego kościoła wzniesiono wówczas od podstaw romańską świątynię pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła i św. Marii Magdaleny i ukończono ją w 1232, jednak już w czasie najazdu mongolskiego w 1241 uległa ona zniszczeniu. Kolejny kościół, zapewne w romańsko-gotyckim stylu przejściowym, powstał w latach 1242-1248. Po pożarze z 8 maja 1342 zdecydowano się zbudować nowy, większy, późnogotycki już kościół wykorzystujący wiele starszych fragmentów, który powstał w latach 1342-1362 i poza górnymi kondygnacjami wież uzyskał współczesny kształt.
Bazylikowy kościół bez transeptu posiada sześcioprzęsłową nawę oraz prosto zamknięte prezbiterium bez obejścia. Od północy przylega do prezbiterium dwukondygnacyjna zakrystia. Nawy sklepione są krzyżowo-żebrowo, prezbiterium gwiaździście, a przedłużone nawy boczne przy nim – trójdzielnie. Łęki przyporowe znajdują się wysoko, ponad dachami naw bocznych. Ogólny kształt architektoniczny kościoła jest zapewne echem ukończonej w tym okresie katedry, zwłaszcza zaś szersze przęsła wzniesionego przez mistrza Pieszkę prezbiterium, przypominające centralne przęsło katedry. Kościół ma łączną długość 62,8 m, zaś jego szerokość wynosi 32,1 m przy wysokości murów nawy głównej 22,9 m, a bocznych – 9,4 m.
W XV w. ukończono wieże – w 1459 po raz pierwszy wzmiankowano Mostek Pokutnic (Czarownic ) łączący je na wysokości ostatniej kondygnacji, zaś w 1481 ukończono pokryte blachą ołowianą stożkowe hełmy.
Już 1 września 1358 zawieszono pierwszy dzwon, a od 1386 znajdował się w południowej wieży odlany przez Michaela Wildego Dzwon Grzesznika – największy dzwon Śląska o obwodzie 6,30 m i wysokości wewnątrz 1,80 m.
Do jego rozkołysania potrzeba było 37 sekund, używany był przy największych świętach.
W portalu głównym umieszczono wykonaną w 1440 rzeźbę przedstawiającą patronkę kościoła, zaś w 1447 kolejną – przedstawienie Chrystusa i Marii.
W XV i XVI w. wzniesiono otaczające kościół kaplice, w 1546 przeniesiono tu romański portal główny z wyburzonego kościoła opackiego na Ołbinie i wmurowano w elewację południową. Kościół posiadał w 1512 16 kaplic i 58 ołtarzy.
23 października (według innych źródeł 23 kwietnia) 1523 Johannes Heß wygłosił w kościele Marii Magdaleny pierwsze na Śląsku kazanie ewangelickie i mimo sprzeciwu kapituły katedralnej wkrótce został jego proboszczem. Odtąd będący własnością rady miejskiej kościół był świątynią protestancką.
Po katastrofie budowlanej, która dotknęła hełm wieży kościoła św. Elżbiety, ze względów bezpieczeństwa usunięto w 1533 nadwątlony hełm z wieży południowej, a 1564 z północnej.
W latach 1564-1581 wzniesiono nowe pokryte miedzią hełmy o formach renesansowych. W północnej wieży zawieszono dwa nowe dzwony, które nazwano Tureckimi, gdyż powstały w okresie największych obaw przed inwazją Imperium Osmańskiego. Elewacje kościoła otynkowano, zaś dachy naw bocznych podniesiono ponad poziom łęków przyporowych, gdyż wbudowano tam empory, co znacznie zmniejszyło dopływ światła do wnętrza.
W latach 1722-1724 zbudowano w przęśle pomiędzy wieżami według projektu Georga Urbansky’ego nowy prospekt organowy.
23 marca 1887 podczas obchodów 90. urodzin cesarza Wilhelma I zapaliła się od fajerwerków północna wieża. Jej hełm, a wraz z nimi Dzwony Tureckie, uległy zniszczeniu. Rozważano przywrócenie zniszczonej wieży form gotyckich, ostatecznie pod presją opinii publicznej w latach 1890-1892 odtworzono ją w dawnym kształcie pod kierunkiem Karla Lüdeckego i R. Plüddemanna.
Jednocześnie j regotycyzowano wnętrze kościoła, zastępując prospekt organowy nowym, a w 1909 skuto renesansowe tynki sgraffitowe z elewacji.
W ostatnich dniach II wojny światowej 17 maja 1945 wybuch amunicji składowanej w kościele amunicji przez Armię Radziecką rozerwał wieżę południową – jej północna połowa runęła, niszcząc również mostek między wieżami, ścianę szczytową i portal główny (zachodni) kościoła wraz z cennymi rzeźbami. Zniszczone zostały sklepienia, a także zabytkowy Dzwon Grzesznika i organy.
Romański Portal Ołbiński przetrwał bez uszkodzeń.
We wnętrzu zachowała się renesansowa ambona z lat 1579-1581.
Na przełomie XX i XXI w. odnowiono dach, przywracając tradycyjną kolorową dachówkę (czerwono-zielona szachownica) i odbudowując mostek pokutnic.
Obecnie trwają prace renowacyjne przy elewacjach zewnętrznych, przy epitafiach oraz we wnętrzu kościoła."-tekst ze strony:
Po obejrzeniu wnętrza świątyni, wychodzimy na zewnątrz i ruszamy w miasto.
Wędrujemy niespiesznie uliczkami Wrocławia, przystajemy przy krasnoludkach, robimy zdjęcia, zjadamy po ciepłym pączku i powoli docieramy do kościoła św. Macieja.
Wędrujemy niespiesznie uliczkami Wrocławia, przystajemy przy krasnoludkach, robimy zdjęcia, zjadamy po ciepłym pączku i powoli docieramy do kościoła św. Macieja.
"Kościół św. Macieja.
Najstarszy kościół bądź kaplica na terenie dworu książąt śląskich powstał około końca pierwszej ćwierci XIII wieku. W 1243 lub 1248 roku księżna Anna, wdowa po Henryku Pobożnym, założyła na terenie dworu szpital pod wezwaniem św. Elżbiety, zaś w 1253 sprowadziła z Pragi Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą, tworząc bogato uposażony klasztor tego zakonu i przekazując zakonnikom również kościół. Oprócz niego zakonnicy otrzymać mieli po śmierci Anny jej część dworu, pobliski młyn na wyspie św. Macieja, pół młyna koło kościoła Wszystkich Świętych oraz przede wszystkim kościół św. Elżbiety wraz z przyległościami i należną do niego dziesięciną.
Na początku XIV wieku kościół św. Macieja poddany został gotyckiej przebudowie. Wpierw powiększono prezbiterium, nadając mu trójboczne zakończenie, oraz rozpoczęto budowę wieży. Kolejne etapy budowlane nastąpiły w końcu XIV wieku oraz na początku XV, gdy po kolei przybudowano do podwyższonego korpusu trójbocznie zakończone ramiona transeptu, najpierw południowe a następnie północne, nadające świątyni plan krzyża. Ukończenie nakrytej ostrosłupowym, miedzianym hełmem czworobocznej wieży nastąpiło w 1487 roku, choć była ona jeszcze podwyższana w XVI stuleciu.
W 1569 roku kościół przebudowano, podwyższając po raz kolejny mury nawy i wznosząc nowe sklepienia, jeszcze utrzymane w stylistyce gotyckiej. W 1662 rozmontowano górną część nadwątlonego hełmu wieży, który zastąpiono barokowym. W kolejnych latach zbarokizowano wnętrze, dodano od południa kruchtę i w 1675 roku dobudowano zakrystię. Po sekularyzacji zakonu świątynia stała się pomocniczym kościołem parafialnym.
W latach 1895 – 1896 przeszła poważniejszy remont. Uszkodzony podczas walk w 1945 roku, kościół długo stał zaniedbany, co doprowadziło do zawalenia w czasie wichury części północnego ramienia transeptu oraz arkady tęczy. Ostatecznie cały kościół odbudowany został w latach 1961 – 1966.Kościół wzniesiony został w północnej części miasta, gdzie wchodził w skład dużego kompleksu zabudowań szpitalno – klasztornych, w zachodniej części należących do Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą, a we wschodniej do franciszkanów. Od północy założenie ograniczały miejskie mury obronne, od zachodu ulica biegnąc w kierunku bramy miejskiej, a od południa ulica skierowana ku kościołowi franciszkańskiemu św. Jakuba i dalej łukiem przez bramę Piaskową na most ku wyspie Piasek.
Kościół z XIII wieku składał się z dwuprzęsłowego, jednonawowego korpusu o wymiarach wnętrza 10 x 14,5 metra, oraz również dwuprzęsłowego, nieco węższego i dłuższego prezbiterium po stronie wschodniej, wielkości wnętrza 6,7 x 15 metrów. Wejście do niego prowadziło wówczas przez ścianę zachodnią, w miejscu później zastawionym niską przyporą. Na skutek rozbudowy z XIV – XV osiągnął układ na planie krzyża, z ramionami transeptu zamkniętymi poligonalnie i przedłużonym ku wschodowi prezbiterium, także zamkniętym wielobocznie. Krzyż nie miał jednak tradycyjnej formy łacińskiej za sprawą dostawienia transeptu do krótkiej nawy, a zarazem wydłużeniu części wschodniej kościoła (rozbudowa ku zachodowi nie była możliwa z powodu biegnącej tam ulicy). Bryłę uzupełniła wieża osadzona między prezbiterium a południowym ramieniem transeptu, dołem kwadratowa, wyżej przechodząca w ośmiobok z XVI stulecia. Wtedy też korpus nawowy po raz drugi podwyższono o około 2 metry.
Krótka nawa podzielona została na dwa prostokątne przęsła przykryte sklepieniem krzyżowo – żebrowym. Podobnie jak transept i prezbiterium opięto ją od zewnątrz uskokowymi przyporami, w zachodnich narożnikach usytuowanymi prostopadle do siebie. Wnętrze oświetlono od południa i zachodu ostrołucznym oknem, zaś w ścianie północnej i południowej umieszczono portal wejściowy (ten drugi utworzony został jeszcze w XIII wieku).
Prezbiterium przykryto nad dwoma przęsłami prostokątnymi sklepieniem krzyżowo – żebrowym, a sześciodzielnym sklepieniem nad wschodnim zamknięciem. Podobnie rozwiązano zwieńczenie ramion transeptu, z tym że prostokątne przęsła były tam pojedyncze, a w północnym ramieniu zostało nad nim rozwinięte późnogotyckie sklepienie gwiaździste, czteroramienne. Żebra wsparte zostały w transepcie na rzeźbionych konsolach i spięte rzeźbionymi zwornikami, natomiast w prezbiterium przedłużono je za pomocą służek zakończonych ozdobnymi konsolami w kształcie głów i symboli Ewangelistów.
Kilka zdjęć na zewnątrz i wchodzimy do środka. Przysiadamy w ławkach na krótką modlitwę i chwilę zadumy, a po nich powoli przechadzamy się po wnętrzu świątyni, oglądając wszystko i robiąc sporo zdjęć.
Po dość długiej sesji zdjęciowej w kościele św. Macieja w końcu ją opuszczamy i wędrujemy dalej. Przechodzimy obok katedry grekokatolickiej św. Wojciecha i św. Jakuba. Jest zamknięta, więc robimy tylko zdjęcia na zewnątrz.
"Katedra Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego pod wezwaniem św. Wincentego i św. Jakuba ma bogatą historię.
"Katedra Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego pod wezwaniem św. Wincentego i św. Jakuba ma bogatą historię.
Gdy w 1226 r. do Wrocławia przybyli z Pragi franciszkanie, przy dzisiejszym placu Biskupa Nankiera 15, książę Henryk Pobożny ufundował dla nich kościół i klasztor Św. Jakuba. Po śmierci Henryka w bitwie pod Legnicą dokończenie tego dzieła stało się udziałem wdowy, księżnej Anny. Zwłoki księcia Henryka Pobożnego złożono w krypcie prezbiterium ufundowanej przez niego świątyni.
Kościół utrzymany w stylu romańskim był budowlą trójnawową, a jej fragmenty pochodzące z XII w. zachowały się w ścianach świątyni do dzisiaj. Z kościołem Św. Jakuba związana jest ważna dla Wrocławia data 12 grudnia 1261 r., kiedy nastąpiła lokacja Nowego Miasta. Akt ten wystawili synowie Henryka Pobożnego – Henryk III i Władysław w obecności księżnej Anny i dostojników kościelnych, a uroczystość odbyła się w kościele Franciszkanów.
Rozbudowa kościoła w kształcie jaki obecnie posiada rozpoczęła się w pierwszej połowie XIV w. od prezbiterium, w którym stanął gotycki sarkofag księcia Henryka Pobożnego. Czas wznoszenia nawy głównej przypada na przełom XIV i XV w., gdy powiększono ją w kierunkach wschodnim i zachodnim, tak, że długość wyniosła 77.5 m. Kościół wtedy, według zapisu Bartłomieja Stenusa (1512) miał 20 ołtarzy. Smukłą wieżę kościoła zlokalizowano po stronie południowej między prezbiterium a nawą główną.
W 1339 r. gdy biskup Nankier, gorliwy obrońca praw Polski do Śląska, rzucił klątwę na króla Czech Jana Luksemburczyka (stało się to właśnie w klasztorze franciszkanów), zakonnicy ci wraz z niemiecką radą miejską opowiedzieli się przeciw biskupowi.
Po roku 1517 większość mnichów przeszła na protestantyzm. opuszczając klasztor. W 1529 nieliczni franciszkanie, którzy wytrwali przy katolicyzmie, zostali przeniesieni do opustoszałego klasztoru Św. Doroty przy ul. Świdnickiej, a zwolniony w ten sposób klasztor i kościół przy pi. Bp. Nankiera otrzymali premonstratensi z opactwa Św. Wincentego w Ołbinie (w rejonie dzisiejszych ulic Nowowiejskiej i B. Prusa).
3 czerwca 1530 r. premonstratensi, zwani też norbertanami, dokonali poświęcenia kościoła przy dzisiejszym pl. Bp. Nankiera, zmieniając zarazem jego wezwanie na Św. Wincentego.
W okresie renesansu klasztor premonstratensów zubożał i zakonników nic stać było na remonty kościoła. W 1585 r. opat Jan VIII Cyrus dał w zastaw rożne kosztowności klasztorne (lichtarze, pozłacane talerze). Znaczna poprawa materialnej sytuacji klasztoru nastąpiła dopiero na początku XVII w. i wtedy przeprowadzono remont wnętrza kościoła: przybyły nowe organy, a pod chórem muzycznym dwie kaplice, sprawiono trzy ołtarze, odnowiono sarkofag Henryka Pobożnego.
W latach 1662 – 1674 kościół otrzymał nowe, jednolite wyposażenie barokowe. Należały do niego piękne rzeźbione stalle z lat 1662 – 1665, nowy ołtarz główny i tabernakulum z 1667 r. Ołtarz ów, dzieło Franciszka Zellera, został w rok później ozdobiony przez Jerzego Czerniaka, któremu wypłacono za tę pracę 210 talarów. Tenże Czermak otrzymał zlecenie na pomalowanie balustrady na stopniach i kraty przed prezbiterium. Do nowego wyposażenia należały też rzeźby figuralne dłuta Franciszka Zellera, ołtarze boczne, ambona z roku 1673, prospekt organowy. Kościół upiększały również cenne obrazy pędzla Michała Willmanna (m.in. Wniebowzięcia Maryi, Chrystusa Ukrzyżowanego, świętych Jana Chrzciciela, Jadwigi, Stanisława) oraz ze szkoły Willmana. W 1699 r. premonstratensi zbudowali południową kruchtę zaprojektowaną przez Jana Jerzego Knolla, a obok niej, na zamówienie opata Bogusława Czeleszowskiego, wzniesiono kolumnę z piaskowca, na której stanęła statua Matki Boskiej.
W latach 1723 – 1727 po stronie południowej kościoła, na miejscu zburzonej starej kaplicy, powstała kaplica pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej, która okazała się najważniejszym dokonaniem budowlanym premonstratensów z XVIII stuleciu.
Projekt kaplicy, wybitnego dzieła architektonicznego doby późnego baroku, wyszedł spod ręki budowniczego miejskiego Krzysztofa Hacknera, a fundatorem był ówczesny opat klasztoru Ferdynand Hochberg. Kaplica, zbudowana na planie prostokąta, otrzymała bogaty wystrój. Były to freski pod kopułą ze scenami z życia Matki Boskiej (1725), rzeźby dłuta Jana Jerzego Urbańskiego, kamienne ozdoby z warsztatu Jana Adama Kharingera, krata uznana za arcydzieło sztuki kowalskiej i in. W ołtarzu umieszczono XV – wieczną Pietę, na zewnątrz zaś min. statuy Matki Boskiej, Św. Barbary i św. Jana Nepomucena.
W 1746 r. kościół otrzymał jeszcze 15 dużych obrazów pędzla Filipa Bentuma, przedstawiających życie Św. Wincentego. Po sekularyzacji w roku 1810 kościół zaczął pełnić funkcję parafialnego. Ostatnim przedwojennym proboszczem był Paul Brosig, który zmarł 26.11.1944 r.
Zniszczenia kościoła i budynku poklasztornego w 1945 r. oceniono na 75 procent. Wieża trafiona została pociskiem, a spadający gruz zburzył południową ścianę chóru. Dzieła zniszczenia dopełnił pożar w dniu 1 kwietnia: spłonęły dachy, runęły wszystkie sklepienia. Lista strat objęła też większość wyposażenia i wystroju, w tym także wnętrza kaplicy Matki Boskiej Bolesnej, gdzie ponadto poważnie ucierpiały mury. Sarkofag Henryka Pobożnego, wcześniej ukryty przez konserwatorów niemieckich w Wierzbinie pod Świdnicą, a po wojnie odnaleziony, znajduje się obecnie w Muzeum Narodowym. Ocalałe stalle zostały przeniesione do prezbiterium wrocławskiej katedry św. Jana Chrzciciela na Ostrowie Tumskim. Odbudowa świątyni odbywała się etapami i ostateczna restauracja trwa do dnia dzisiejszego.
Okazała gotycka bazylika na dzisiejszym pi. Bp. Nankiera już z chwilą swego powstania znalazła się w rzędzie największych kościołów Wrocławia.
Trzynawowy, pięcioprzęsłowy korpus oraz jednonawowe, sześcioprzęsłowe prezbiterium, zakończone trójbocznie, mają łącznie 77,5 m. długości. Wysokość wnętrza nawy głównej sięgnęła 23 m., a prezbiterium ma 33,25 m. długości i 8,6 m. szerokości: szerokość trzech naw kościoła wynosi 22 m. w tym zaś nawy środkowej 7,9 m. Wnętrze nakryte jest sklepieniami krzyżowo żebrowymi. Zachowana do dziś w swym zasadniczym kształcie budowla wzniesiona jest z cegły, oprócz której niewielkie tylko zastosowanie znalazł kamień ciosany. Smukła wieża powstała na rzucie kwadratu: ponad galeryjką przechodzi w dwupiętrowe przedłużenie ośmioboczne. Dach tradycyjnie pokryty jest dachówką.
W roku 1997 odbył się we Wrocławiu 46 Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny i z tej okazji Ojciec Święty Jan Paweł II przyjął kościół św. Wincentego w darze od Arcybiskupa Metropolity księdza Kardynała Henryka Gulbinowicza i ustanawiając ten kościół Katedrą Diecezji Wrocławsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego, przekazał go wiernym na ręce pierwszego Biskupa Teodora Majkowicza.
Parafia kościoła greckokatolickiego we Wrocławiu przeprowadziła w latach 1997 – 99 niezbędne prace remontowe i adaptacyjne dla potrzeb obrządku wschodniego. Pomyślne zakończenie tych prac było możliwe dzięki dużemu zaangażowaniu i umiejętnościom organizacyjnym ks. mitrata Piotra Kryka. proboszcza parafii i administratora Diecezji Wrocławsko-Gdańskiej.
W świątyni tej od dnia I maja 1999 i odprawiane są msze w języku ukraińskim codziennie o godz. 8:00 a w niedziele i święta o godz. 10:00."-tekst ze strony: https://www.cerkiew.net.pl/katedra/
Po zrobieniu zdjęć z zewnątrz katedrze grekokatolickiej św. Wojciecha i św. Jakuba powoli idziemy dalej. Przechodzimy przez Most Piaskowy, zmierzając ku Cerkwii Cyryla i Metodego.
"Most Piaskowy – żelazny most wzniesiony w 1861 roku we Wrocławiu, przerzucony nad południową odnogą Odry, wpisany do rejestru zabytków nieruchomych województwa dolnośląskiego. Stanowi początkowy fragment trasy prowadzącej ze średniowiecznego miasta na północ. Jest to element najstarszej wrocławskiej przeprawy przez Odrę, której odcinek północny stanowią mosty Młyńskie. Most jest stosunkowo wąski, na niespełna sześcioipółmetrowej jezdni poprowadzone są dwa przeciwległe pasy ruch kołowego oraz dwukierunkowa linia tramwajowa. Chodniki umieszczone są po zewnętrznej stronie dźwigarów mostu.
Przy moście Piaskowym, u zbiegu ul. Świętego Ducha i Piaskowej w przeszłości zlokalizowana była Brama Piaskowa. Nazwa tego mostu, jak i ulicy oraz bramy wywodzi się od nazwy Wyspy Piasek, a ta z kolei – od nazwy kościoła NMP na Piasku (zapożyczonej z rzymskiego kościoła łac. nazwy Sancta Maria in Arena, z modyfikacją polegającą na przetłumaczeniu „areny” na „piasek”). W okolicach mostu Piaskowego znajdował się jeden z najważniejszych placów średniowiecznego handlu międzynarodowego oraz kończy się Promenada Staromiejska.
Kanonicy regularni, którzy byli właścicielami Wyspy Piaskowej, za prawo przekroczenia mostu Piaskowego już w 1149 roku pobierali myto. W tych czasach most Piaskowy wzmiankowany był jako Pons ad Virginem Mariam in Arena. Po trzynastowiecznej, ponownej lokacji miasta powstała nowa przeprawa przez Odrę na północ (dzisiejszy most Uniwersytecki), ale znaczenie Mostu Piaskowego nie zmniejszyło się, ponieważ nadal prowadziła tędy (i potem przez most Tumski) główna droga na Ostrów Tumski.
Początkowo most był drewniany, kilkuprzęsłowy, z jednym zwodzonym odcinkiem; ulegał kilkakrotnie katastrofom, za każdym razem odbudowywany. Na czas wojen husyckich most ufortyfikowano Bramą Mariacką. Od roku 1590 rozpoczęto budowę nowych fortyfikacji miejskich, zaopatrując je w 1592 basztą w pobliżu mostu Piaskowego, dwa lata później – nową, mocną, konstrukcją drewnianego mostu ze zwodzonym przęsłem, a w 1595 – kamienną bramą miejską.
W roku 1861 powstała nowa jednoprzęsłowa nitowana żelazna konstrukcja mostu według projektu Ernsta Ubera zrealizowanego przez zakłady metalowe Gustava Ruffera. Kratownicowe dźwigary oparte o przyczółki licowane granitem i klinkierem niosły drewniany pomost. System kratownic nawiązywał do szesnastowiecznej kratownicy drewnianej. Jest to pierwszy w rejonie wysp i najstarszy zachowany most żelazny we Wrocławiu. Od 1893 przez most kursowała linia tramwaju elektrycznego, w tym czasie pomost zastąpiono stalowym, a w 1934 most podniesiono o 60 centymetrów.
Podczas oblężenia Festung Breslau w 1945 most został zaminowany przez broniących twierdzę Niemców. Pod koniec kwietnia ostrzał artyleryjski oblegającej miasto Armii Czerwonej uruchomił detonatory, wskutek czego most został wysadzony w powietrze. Jeszcze podczas oblężenia niemieccy saperzy zdołali prowizorycznie odtworzyć konstrukcję mostu i biegnące wzdłuż niego instalacje[2], ale most wymagał gruntownej naprawy. Dziewiętnastowieczna konstrukcja została niemal w całości wymieniona podczas remontów w powojennym półwieczu. Zachowano jedynie główne dźwigary z ich zabytkowym układem kratownic, odnawiając też licowania, most utracił ozdobne słupy zamykające obustronnie dźwigary i wieńczące je latarnie. 15 października 1976 most wpisano do rejestru zabytków.
Przy moście Piaskowym znajdował się początkowy punkt pomiarowy podczas wyznaczania miary wrocławskiej mili, stosowanej najpierw w samym Wrocławiu, a od 1630 na całym Śląsku. Ta jednostka długości równa się 6700 metrów – jest to odległość od Bramy Piaskowej do Psiego Pola (Hundsfeld) przez Wyspę Piaskową i Ostrów Tumski i dalej podmiejską drogą na północny wschód."-Wikipedia.
I tak niespiesznie docieramy do Cerkwii pod wezwaniem Świętych Cyryla i Metodego. Kilka zdjęć na zewnątrz i wchodzimy do środka."Cerkiew pod wezwaniem Świętych Cyryla i Metodego – prawosławna cerkiew parafialna we Wrocławiu. Należy do dekanatu Wrocław diecezji wrocławsko-szczecińskiej Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Obiekt służy również ukraińskojęzycznej parafii św. Piotra Mohyły.
Świątynia znajduje się na Wyspie Piasek, przy ulicy św. Jadwigi. Pierwotnie kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem św.Anny[1], został wzniesiony w latach 1686–1690, według projektu nieznanego włoskiego architekta, budowę prowadził Zygmunt Linde który przyczynił się do postania w świątyni kaplicy św. Elżbiety. Poprzednio stała w tym miejscu średniowieczna kaplica pod wezwaniem świętych Józefa, Joachima, Natalii i Adriana, która została w XVII wieku zburzona.
Zbudowany od nowa pod koniec XVII w. kościół to pierwsza w mieście świątynia barokowa, jednonawowa, z bogato zdobioną i zwieńczoną rzeźbami fasadą, nawiązującą wyraźnie do stylu słynnego rzymskiego kościoła Il Gesù.
Do 1810 kościół należał do pobliskiego klasztoru sióstr augustianek. Po urzędowej sekularyzacji dóbr zakonnych w 1810 w budynku klasztornym założono katolickie seminarium nauczycielskie. W 1852 przywrócono funkcję sakralne niszczejącej świątyni św. Anny, którą obecna parafia prawosławna czci jako dodatkową patronkę. Przez kilka lat (1919–1921) kościół służył mniejszości polskiej we Wrocławiu.
W późniejszych latach został przekazany starokatolikom.
W okresie walk o Festung Breslau w 1945, kiedy dowództwo twierdzy ulokowało się
w Królewskiej Bibliotece Uniwersyteckiej, księgozbiór ewakuowano – m.in.
w ówczesnym kościele św. Anny umieszczono ok. pół miliona książek. 11 maja 1945 spłonął cały księgozbiór i wypaliło się wnętrze świątyni.
Po wojnie zrujnowany budynek zabezpieczono. W 1970 został przekazany Polskiemu Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu.
W 1973 zaczęto odprawiać liturgię w prowizorycznej kaplicy. Po odgruzowaniu i wyremontowaniu kościoła odprawiono w 1976 pierwsze nabożeństwo prawosławne w głównej nawie kościoła. W świątyni umieszczono ikonostas, w którym znajdują się ikony sprowadzone m.in. z Warszawy i Strwiążyka.
W krypcie cerkwi znajduje się kaplica Świętych Wileńskich Męczenników – Antoniego, Jana i Eustachego (do której prowadzi oddzielne wejście), użytkowana przez parafię św. Piotra Mohyły.
W latach 2009–2011 świątynia została gruntownie wyremontowana, m.in. całkowicie odnowiono elewację, wymieniono pokrycie dachu oraz odbudowano sygnaturkę.
Cerkiew została wpisana do rejestru zabytków 25 listopada 1947 pod nr 3 oraz 23 października 1961 pod nr A/287/13 ."-tekst ze strony: http://cerkiewpiaski.wroclaw.pl/?page_id=15
Wnętrze świątyni zaskakuje nas niebieskim kolorem. Mamy wrażenie jak byśmy weszli do nieba....
Po obejrzeniu wnętrza Cerkwii i zrobieniu zdjęć, wychodzimy na zewnątrz i idziemy w kierunku Mostu Tumskiego.
"Most Tumski nazywany jest przez mieszkańców Wrocławia mostem kłódek, miłości lub miejscem dla zakochanych. W świadomości wielu z nich jest największą atrakcją stolicy Dolnego Śląska. Łączy malowniczy Ostrów Tumski z Wyspą Piasek, co zdecydowanie zwiększa jego walory estetyczne. Most zakochanych we Wrocławiu to idealnie miejsce na spotkanie z ukochaną osobą.
Dombrucke to dawna nazwa miejsca, które obecnie jest znane jako najpopularniejszy most zakochanych we Wrocławiu. Został zbudowany w 1889 r. w miejsce drewnianego odpowiednika. Swoją poprzednią nazwę nosił aż do 1945 r. Jego historia łączy w sobie wątki, które dziś doceniane są jedynie w filmach – miłość, ogień, wojna i katastrofy naturalne.
Most Tumski, znany też jako most kłódek, łączy ulicę Katedralną z ulicą Najświętszej Marii Panny. Idąc nim, można dostać się z Wyspy Piasek do najstarszej dzielnicy Wrocławia, jakim jest Ostrów Tumski.
Często mylony jest z mostem w Parku Szczytnickim, jednak tamtejszy ma o wiele mniej kłódek.
Poprzednie konstrukcje znajdowały się w miejscu obecnego Mostu Tumskiego już w XII w. Wiele razy go niszczono, potem odnawiano, a potem ponownie dewastowano. Najstarsza wzmianka o tym moście pochodzi właśnie z początków XII w., jednak nie wiadomo dokładnie, kiedy został stworzony. Kiedyś wyznaczał niemalże granicę państwową, ponieważ Ostrów Tumski stanowił teren kościelny i podlegał prawu kościelnemu, a nie wrocławskim książętom.
Oficjalnie otwarcie mostu było wielkim wydarzeniem. Przemówienie wygłosił m.in. radca budowlany Alexander Kaumann, inspektor Alfred von Scholtz oraz nadburmistrz Ferdinand Friedensburg.
W 1945 r. zdecydowano się na kapitalny remont – usunięto wszelkie uszkodzenia, które zostały wyrządzone podczas Festung Breslau. Do dziś jednak gdzieniegdzie widać ślady po odłamkach. W październiku 1976 r. Most Tumski we Wrocławiu wpisano do rejestru zabytków.
W 1241 r. przez most przeszli Mongołowie. Stosowali terror, okrutnie traktując wszystkich napotkanych po drodze ludzi. Jedynym spokojnym miejscem miał być Ostrów Tumski. Czesław Odrowąż uratował mieszkańców, kierując ich właśnie tam. Nagle wybuchł wielki pożar, który uniemożliwił ucieczkę. Najpierw płonęło miasto nieco w oddali, a w końcu zapalił się również jeden z krańców mostu. Jednemu z mieszkańców ogień całkowicie odciął drogę ucieczki. Odrowąż zaczął modlić się najporządniej jak umiał, a pożar wkrótce ustał i wszyscy mieszkańcy byli bezpieczni.
W 1423 r. wydarzyła się jedna z najbardziej tragicznych procesji Bożego Ciała. W tamtym czasie most był drewniany i nie wytrzymał masy wszystkich wiernych. Idąc wspólnie po konstrukcji, stworzyli zbyt duży napór. Kilka osób wpadło do Odry. Wydarzenie zostało opisane na tablicy pamiątkowej, którą można podziwiać do dziś.
Mówi się, że właśnie na tym moście doszło do zaręczyn Mieszka I z czeską księżniczką Dobrawą. Ceremonia była iście królewska. Uderzano mieczami w tarcze na znak szacunku, a ludność wrzucała figury pogańskich bogów do rzeki.
Święta Jadwiga Śląska to ważna postać dla Dolnego Śląska. Figury z jej podobizną można dostrzec niemal na każdym kroku, jednak rzeźba, która znajduje się zaraz przy moście, uchodzi za najpiękniejszą. Święta Jadwiga ukazana jest w stroju zakonnicy, przy pasie wiszą jej trzewiki. Spowiednik księżnej uznał ją za zbyt pobożną i aby nieco ostudzić jej zapał, kazał nosić Jadwidze trzewiki. Kobieta zamiast założyć je na stopy, nosiła je na rzemieniu. Rzeźba ukazuje ją, gdy modli się do krzyża o zbawienie dla wszystkich biednych i chorych.
Jadwiga pochodzi z bawarskiej rodziny Diessen-Andechs. Na ziemiach dolnośląskich pojawiła się po to, aby poślubić księcia Henryka I, pochodzącego z dynastii Piastów – znany szerszemu gronu jako Henryk Brodaty. Broda wyrosła możnowładcy jako symbol pokuty. Mówi się, że złożył śluby czystości po wieloletnim obcowaniu z żoną.
Kiedy Henryk zmarł, Jadwiga wyjechała do Trzebnicy. Zamieszkała w klasztorze, który sama ufundowała. Wiele podań głosi, że podczas jej gorliwej modlitwy była podglądana przez jedną z sióstr zakonnych. Kobieta ujrzała jak Bóg wyciąga rękę do Jadwigi. Ten moment jest bardzo popularnym motywem w sztuce sakralnej.
Most Tumski nazywany jest Mostem Miłości ze względu na ogromną liczbę kłódek, które wiszą na częściach konstrukcji. Zgodnie z tradycją zakochani przypinają kłódkę, a kluczyk wrzucają do wody, aby ich miłość pozostała trwała na wieki.
To idealne miejsce dla zakochanych, gdyż spacerując, można przejść się pieszo również w okolice Katedry św. Jana Chrzciciela, która znajduje się w samym centrum Ostrowa Tumskiego, wrocławskiego Ratusza czy Auli Leopoldina."-tekst ze strony: https://nawakacje.eu/most-tumski/
Kiedy docieramy na Most Tumski, od razu zaczynamy robić zdjęcia. Most jest niesamowicie malowniczy, a setki pozawieszanych kłódek dodają mu dodatkowego kolorytu. Mamy na nim długą sesję zdjęciową i dopiero po niej idziemy dalej.
Zatrzymujemy się przy figurze św. Jana Nepomucena. Jest tak piękna, że dość długo przy niej pozostajemy.
"Pomnik św. Jana Nepomucena – XVIII wieczna rzeźba (nepomuk) autorstwa Jana Jerzego Urbańskiego przedstawiająca Jana Nepomucena, znajduje się na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu.
Pomnik został wykonany w latach 1730–1732 na zlecenie wrocławskiej kapituły katedralnej. Projektantem był Christoph Tausch a autorami byli Urbański wraz z Johannem Albrechtem Siegwitzem i Johannem Adamem Karingerem. Umieszczony został na placu Kościelnym, przed kolegiackim kościołem św. Krzyża i katolickim sierocińcem Orphanotropheum, na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Według kroniki pomnik został odsłonięty w maju 1732 roku i kosztował 2049 florenów. Jest największym na świecie pomnikiem Jana Nepomucena.
Pomnik został wykonany z piaskowca, w stylu barokowym, na planie zbliżonym do krzyża greckiego. Ma około 9,5 metra wysokości. Na podstawie znajduje się cokół o kwadratowym zarysie, na którym umieszczone zostały cztery sceny z życia Jana Nepomucena. Na pierwszej spowiada królową Zofię, żonę króla Czech Wacława IV Luksemburskiego. Na drugiej płaskorzeźbie święty wspiera się na kosturze idąc pątniczą ścieżką. Kolejna scena przedstawia moment przesłuchania Nepomucena przez króla Wacława, a ostatnia wrzucenie go do Wełtawy. Nad płaskorzeźbami znajdują się kartusze z inskrypcją fundacyjną i z komentarzami teologicznymi. W dolnej części cokołu, w jego narożnikach, znajdują się postacie siedzących aniołków. Ponad nimi przedstawiono półpostacie anielskich atlantów, podtrzymujących piramidalną bryłę, na której znajduje się postać Nepomucena stojącego na chmurach z ręką wzniesioną ku górze i trzymającą krucyfiks.
Z obłoków wystają główki kolejnych aniołków. Nad głową świętego znajdują się gwiazdy, które mają nawiązywać do gwiazd, które ukazały się na niebie podczas egzekucji męczennika. Cały pomnik otoczony jest kamienną balustradą.
We Wrocławiu znajdują się jeszcze cztery pomniki przedstawiające Jana Nepomucena: na placu Świętojańskim oraz przy ul. gen. Romualda Traugutta, ul. Osobowickiej i ul. Szewskiej oraz rzeźba przy ul. Parafialnej.
Wśród głów aniołów przedstawionych tradycyjnie z kręconymi loczkami znajdują się dwie głowy zupełnie łyse. Według legendy mistrz Urbański, gdy pomnik był prawie gotowy, ostatnie głowy pozostawił do wyrzeźbienia swojemu uczniowi Gotfrydowi. Ten, ciesząc się z niedawnych narodzin swojego syna i korzystając z nieobecności rzeźbiarza, postanowił wyrzeźbić główkę swojego potomka. Na drugi dzień mistrz przyszedł sprawdzić wykonanie zadania i ujrzał wśród kędzierzawych aniołów jedną główkę zupełnie łysego dziecka. Rozgniewany wyrzucił z pracy swojego pomocnika. Nieszczęśnik wrócił do domu i opowiedział wszystko swojej żonie. Ta, rozzłoszczona lekkomyślnym działaniem męża, postanowiła sama naprawić jego błąd i poprosić mistrza o wybaczenie. Rzeźbiarz nie chciał z nią rozmawiać, ale gdy zobaczył chłopczyka i jego roześmianą i ufną twarzyczkę, wzruszył się, a następnie przyjął z powrotem do pracy Gotfryda. By zachować proporcję w rzeźbie, nakazał po drugiej stronie umieścić równie łysą główkę drugiego aniołka."-Wikipedia.
Po zdjęciach powoli idziemy w kierunku Archikatedry pw. św. Jana Chrzciciela.
"Archikatedra pw. św. Jana Chrzciciela została wybudowana w stylu gotyckim w miejscu, gdzie wcześniej stały mniejsze świątynie. Według historyków, obecna budowla jest czwartą w tej lokalizacji, która powstała na przełomie XIII i XIV wieku.
Po obejrzeniu katedry z zewnątrz, niespiesznie wędrujemy na drugi brzeg Odry. Stamtąd jest piękny widok na Ostrów Tumski. Kiedy docieramy na Bulwar Dunikowskiego, wykorzystujemy okazję, przystajemy i podziwiamy piękną panoramę Ostrowa Tumskiego, uwieczniając ją na fotkach.
Po nasyceniu oczów i aparatów piękną panoramą, niespiesznie idziemy w kierunku budynku Muzeum Narodowego.
Katedra wielokrotnie była rozbudowywana i przebudowywana. W pożarze w 1540 r. zniszczeniu uległy: dach, dzwony i hełm wieży, który odbudowano w stylu renesansowym. Kolejna rozbudowa świątyni nastąpiła po wojnie ze Szwedami w pierwszej połowie XVII wieku.
Jeszcze w tym samym stuleciu bryłę budynku powiększono o barokowe kaplice (ufundowane przez kolejnych biskupów i administratorów świątyni): Najświętszego Sakramentu, św. Elżbiety, elektorska Bożego Ciała oraz kaplica zmarłych. W samej katedrze jest aż 21 kaplic.
Ozdobą świątyni jest srebrny ołtarz biskupa Andreasa Jerina z 1591 r. Jego budowa kosztowała 10 tys. talarów, czyli tyle, co wówczas średniej wielkości miasto.
W kolejnych stuleciach w świątyni przybywało dekoracji odpowiednich do epoki. W XIX wieku zachodnią elewację wraz z wejściem przerobiono na styl neogotycki
Podczas oblężenia Festung Breslau wiosną 1945 roku kościół został zniszczony w 70 procentach: zrujnowane były m.in. sklepienia nawy głównej, dach, hełmy wież, organy i większość malowideł.
Odbudowa, która umożliwiła korzystanie ze świątyni, trwała do 1951 roku, ale nowe hełmy na wieżach zamontowano dopiero w latach 90. XX wieku.
Katedra pw. św. Jana Chrzciciela – ciekawostki:
Blisko tysiącletnia historia archikatedry wrocławskiej jest pełna nadzwyczajnych odkryć i wydarzeń:
-fundator srebrnego ołtarza w prezbiterium katedry – arcybiskup Andreas Jerin – zadbał o to, aby pamięć o nim nie zginęła. Jego wizerunek znajduje się wśród postaci na jednym z malowideł. Jego twarz można dostrzec także na medalionie na ołtarzu oraz popiersiu w prezbiterium świątyni.
-w 1917 roku odnaleziono w katedrze macewę pochodzącą ze średniowiecznego żydowskiego cmentarza. Należała do Dawida, prawdopodobnie kantora gminy żydowskiej, który zmarł w sierpniu 1203 r. To najstarszy materialny ślad po społeczności żydowskiej we Wrocławiu.
-w ścianie południowej wieży można dostrzec kamienną twarz przerażonego mężczyzny. Według legendy, starał się on o rękę córki bogatego wrocławskiego rzemieślnika, jednak jego zaloty zostały odrzucone. W zemście podpalił on dom dziewczyny, a pożar obserwował z okna w wieży katedry. Jednak ściany katedry zacisnęły się i uwięziły na wieki zalotnika.
-katedra ma 98 metrów długości i 44,5 metra szerokości."-tekst ze strony: https://visitwroclaw.eu/miejsce/archikatedra-pw-sw-jana-chrzciciela
Oglądamy świątynię z zewnątrz i robimy przy okazji zdjęcia. Nie wchodzimy do środka, to zostawiamy sobie na inny czas.
Po obejrzeniu katedry z zewnątrz, niespiesznie wędrujemy na drugi brzeg Odry. Stamtąd jest piękny widok na Ostrów Tumski. Kiedy docieramy na Bulwar Dunikowskiego, wykorzystujemy okazję, przystajemy i podziwiamy piękną panoramę Ostrowa Tumskiego, uwieczniając ją na fotkach.
Po nasyceniu oczów i aparatów piękną panoramą, niespiesznie idziemy w kierunku budynku Muzeum Narodowego.
"Gmach dawnej Rejencji, czyli Zarządu Prowincji Śląskiej, a obecnie – głównej siedziby Muzeum Narodowego (w latach 1950-1970 – Muzeum Śląskiego).
Jest to jeden z najefektowniejszych wrocławskich budynków stojących przy rzece, co potęguje jego monumentalizm i symetrię, które na długo zapadają w pamięć. Budowę rozpoczęto w 1882 roku według projektu Karla Friedricha Endella (1843-1891) – berlińskiego architekta Ministerstwa Robót Publicznych Zjednoczonych Niemiec. Władze prowincji Śląskiej przeniosły się do nowego gmachu już w 1886 roku.
Powstanie tego gmachu przypadło na koniec działalności burmistrza Ferdinanda Juliusa Ernesta Friedensburga (1879-1891) i ostatnie lata sprawowania funkcji architekta miejskiego przez Johanna Roberta Mendego (1873-1885), więc budynek ten można uznać manifest ich zapatrywań architektonicznych. Mimo stagnacji gospodarczej miasta w latach 1881-1887, architektura budynku Rejencji miała dumnie sugerować umacnianie się struktur państwowych Rzeszy Niemieckiej.
W kompozycji gmachu można odnaleźć układy niemieckich założeń pałacowych z XVI wieku, dostosowane funkcjonalnie do potrzeb budynku urzędowego. Jego architektura jest wyjątkowa w skali wrocławskiej, niestety skrywa się za brudem, pod którym znikają detale i kolorystyczne zróżnicowanie ceglanej fasady z elementami piaskowcowymi. Gmach dawnej Rejencji zbudowano w efektownym stylu neorenesansu niderlandzkiego i był to jeden z etapów poszukiwania „stylu narodowego” po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku.
Niestety obecny stan elewacji Muzeum Narodowego nie pozwala cieszyć się tą „małą Holandią” we Wrocławiu. Budynek jest teraz mroczny i posępny, a gdyby nie winobluszcz, czerwieniący się jesienią na jego fasadzie, nie robiłby zbyt pozytywnego wrażenia.
Warto spojrzeć jak zadbane są elewacje innych budynków w tym stylu poza Wrocławiem. Świetnym przykładem jest poznańska siedziba PZU (czyli dawny budynek Prowincjonalnej Ubezpieczalni Ogniowej wzniesiony w latach 1896-1897 według projektu Pawła Hirschberga) oraz gmach główny Politechniki Gdańskiej (zbudowany według projektu berlińskiego architekta Alberta Carstena).
Najsłynniejszym i stosunkowo dobrze znanym przykładem zagranicznym jest budynek dworca Amsterdam Centraal.
Dobrze byłoby przywrócić oryginalną formę i wydobyć detal elewacji Muzeum Narodowego. Bez tego budynek zatraca swój niepowtarzalny charakter i nie robi pożądanego wrażenia. Na razie cieszymy się z naprawy dachu i wyremontowanego poddasza na cele wystawiennicze dla zbiorów sztuki współczesnej, co pochłonęło przecież spore środki.
Jeśli dojdzie kiedyś do wyczyszczenia elewacji Muzeum Narodowego, warto byłoby również pomyśleć o rekonstrukcji detalu na szczytach południowo-wschodnich ryzalitów – od strony placu Powstańców Warszawy (nie mówiąc już o brakujących hełmach, wieńczących północne narożniki). Bez piaskowcowych zdobień na frontonach, ten przepiękny gmach wydaje się nie do końca odbudowany. Warto, bo jest to chyba jedyny tak „holenderski” budynek we Wrocławiu."-tekst ze strony: https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,odkrywamy-wroclaw-gmach-glowny-muzeum-narodowego,wia5-3266-9393.html
Oglądamy i focimy rzeźby Magdaleny Abakanowicz: "Ptaki" postawione wzdłuż Odry na Bulwarze Xawerego Dunikowskiego i "Rycerze Okrągłego Stołu"- stojące przed budynkiem Muzeum Narodowego. Sama fasada budynku przyciąga wzrok wybarwiającym się na czerwono winobluszczem.
Po dość długiej sesji zdjęciowej na zewnątrz, postanawiamy wejść do środka i obejrzeć wystawy znajdujące się w Muzeum Narodowym.
Niespiesznie wędrujemy od gabloty do gabloty. Oglądamy wszystko, robimy mnóstwo zdjęć i powoli przechodzimy dalej.
"Kolekcja sztuki znajdująca się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu świadczy o silnej pozycji Śląska jako ośrodka artystycznego – w galerii „Sztuka śląska XVI–XIX w.” eksponowany jest obszerny wybór dzieł, które ten fakt potwierdzają. Na uwagę zasługują zwłaszcza zespoły malowanych XVI- i XVII-wiecznych epitafiów renesansowych, manierystycznych i barokowych, rzeźby sakralnej oraz obrazy najwybitniejszego malarza śląskiego baroku Michaela Leopolda Willmanna. Na korytarzach eksponowane jest dawne rzemiosło artystyczne (broń, wyroby złotnicze, kamionka śląska, fajans, porcelana szkło i gobeliny).
Kolejnym cennym obrazem jest znakomity portret mężczyzny z 1628 roku pędzla Bartholomaeusa Strobla (1591–ok. 1647). Przedstawia on wrocławskiego patrycjusza Johanna Vogta. Z płótna spogląda wnikliwie na widza dojrzały mężczyzna z wąsami i charakterystyczną spiczastą brodą ukazany popiersiowo na ciemnym tle. Ciekawostką jest, że twarz portretowanego przypomina współczesnego amerykańskiego aktora filmowego Roberta de Niro. Ich podobieństwo jest uderzające, choć pewnie najzupełniej przypadkowe.
Wśród dzieł malarstwa renesansowego wyróżnia się okazałe epitafium Nicolausa Jenkwitza z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu. Obraz został namalowany dla upamiętnienia wrocławskiego rajcy i jego rodziny ok. 1537 r. Nieznany malarz wykorzystał jako wzór grafikę Lucasa Cranacha st., która po raz pierwszy ledwie trzy lata przed powstaniem wrocławskiego epitafium została zamieszczona w pierwszym pełnym wydaniu luterańskiej Biblii (1534).
Prawdziwym arcydziełem malarstwa manieryzmu północnego jest obraz Chrzest Chrystusa namalowany w 1603 r. przez antwerpskiego malarza Bartholomaeusa Sprangera (1546–1611). Pierwotnie stanowił on centralną część epitafium Ewy i Simona Hanniwaldtów w kościele Św. Trójcy w Żórawinie pod Wrocławiem. Malarz, znakomity mistrz działający wówczas na dworze cesarza Rudolfa II Habsburga w Pradze, w charakterystyczny dla manieryzmu sposób ukazał postać Chrystusa. Ma on mocno skręconą, wręcz nienaturalną pozę ciała zwaną po łacinie figura serpentinata. Wyrafinowana kolorystyka obrazu oparta na odcieniach zieleni malachitowej i szarości oraz wyrazista gra światła i cienia dopełniają manierystycznego wyrazu tego wybitnego dzieła.
W kolejnych salach prezentowane są obrazy Michaela Leopolda Willmanna (1630– 1706). Artysta urodził się w Królewcu i w młodości odbył kilka podróży edukacyjnych do Holandii (w Amsterdamie odwiedził pracownię samego Rembrandta), Gdańska, Berlina i Pragi, a następnie osiadł na Śląsku. Spędził tu resztę życia, malując głównie obrazy religijne na zlecenie opatów z cysterskich klasztorów w Lubiążu i Krzeszowie. W zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu znajduje się kilkadziesiąt jego dzieł, z czego tylko część jest pokazywana na ekspozycji stałej, między innymi Orfeusz grający zwierzętom (ok. 1670), który wraz z Porwaniem Persefony (ok. 1665) reprezentuje tematykę mitologiczną.
Obok dzieł malarstwa na wystawie pokazywanych jest wiele znakomitych przykładów rzeźby barokowej, które niegdyś stanowiły wyposażenie wrocławskich i dolnośląskich kościołów. Tak jest w przypadku grupy rzeźbiarskiej Zwiastowanie Franza Josepha Mangoldta (zm. po 1761), artysty przybyłego na Śląsk z Brna ok. 1720 r. We Wrocławiu tworzył głównie na zlecenie jezuitów. Dla nich wykonał monumentalne posągi cesarzy: Leopolda I, fundatora uczelni, oraz jego synów, Józefa I i Karola VI. Wszystkie trzy do dziś znajdują się w Auli Leopoldina, głównej sali Uniwersytetu Wrocławskiego.
Rzeźby Mangoldta wyróżniają się dynamizmem i zdecydowaną teatralnością gestów, ukazując w ten sposób typowe dla baroku theatrum sacrum (łac. ‘święty teatr’).
Kolejnym interesującym przykładem śląskiej rzeźby barokowej jest pochodząca z 1724 roku figura Dawida Johanna Georga Urbansky’ego (ok. 1675–po 1730). Ten uzdolniony artysta pobierał nauki w Pradze w warsztacie wybitnego rzeźbiarza czeskiego Johanna Brokoffa. Pierwotnie posąg Dawida (podobnie jak eksponowana obok figura Asafa tego samego autora) stanowił zwieńczenie wielkiego prospektu organowego w kościele św. Marii Magdaleny.
Na wystawie prezentowane są także barokowe rzeźby śląskie. Okazałe figury świętych: Barbary, Jadwigi i Krystyny oraz apostołów Andrzeja i Bartłomieja pochodzą z niezachowanego ołtarza głównego (1704–1705) kościoła Św. Krzyża na Ostrowie Tumskim. Ich autorem jest rzeźbiarz norweskiego pochodzenia Thomas Weissfeldt (ok. 1670–1721).
W kolejnych salach galerii podziwiać można także malarstwo śląskie pierwszej połowy XIX w. Warto zwrócić uwagę na pracę Ernsta Rescha (1807–1864), malarza reprezentującego realizm mieszczański pierwszej połowy XIX w., czyli biedermeier, nurt w sztuce bliski mieszczaństwu i adresowany do tej warstwy społecznej. Kameralny Portret dzieci Rescha ukazuje trzy dziewczynki oraz młodszego od nich chłopca. Malarz z ogromną precyzją i dbałością o szczegóły przedstawił stroje oraz misterne fryzury dziewczynek. Sylwetki dzieci wyraźnie odcinają się od ciemnego tła, które stanowi wnętrze zamożnego mieszczańskiego domu. Na dalszym planie widoczne są pogrążone w półmroku bibeloty (między innymi wazony, figurka z białej porcelany, zegar) oraz wiszące na ścianie trzy ob razy: pejzaż i dwa portrety (mężczyzny i kobiety). Najprawdopodobniej przedstawiają one rodziców sportretowanych dzieci."-tekst ze strony: https://mnwr.pl/sztuka-slaska-xvi-xix-w-1-pietro/
Sztuka Śląska tak pochłonęła Radka, że zdjęć jest niesamowicie dużo. On wręcz zatracił się podziwiając i focąc przepiękne dzieła sztuki :)
Zgromadzone w Muzeum rzeźby i obrazy tak pochłonęły Radka że nasza wędrówka od gabloty do obrazu i rzeźby trwa bardzo długo....Zafascynowany ogląda wszystko, a przy okazji fotografuje wszystko.
Jednak gdy wchodzimy do pomieszczeń, w których króluje szkło, to ja się zatracam.
"Kolekcja sztuki średniowiecznej znajdującą się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu należy do najcenniejszych w Europie i świadczy o silnej pozycji Śląska jako ośrodka artystycznego tamtych czasów. Wchodzące w jej skład dzieła prezentowane są w galeriach stałych: „Śląska rzeźba kamienna XII–XVI w.”, „Witraże XV w.” i „Sztuka śląska XIV–XVI w.”, które znajdują się na I piętrze.
W pierwszej zgromadzono kilkanaście rzeźb kamiennych i ich fragmentów, dlatego galeria ta nazywana jest zwyczajowo lapidarium. Na ekspozycji podziwiać można przykłady romańskiej i gotyckiej rzeźby architektonicznej i nagrobkowej. Wśród zabytków romańskich zwraca uwagę XII-wieczny tympanon z Ołbina pochodzący z portalu kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i św. Wincentego.
Obok niego prezentowane są nagrobki śląskich książąt z rodu Piastów. Aranżacja wnętrza celowo nawiązuje do wyglądu kościelnej krypty. Najcenniejszym obiektem jest ustawiony centralnie nagrobek księcia Henryka IV Probusa (zm. 1290) wykonany pomiędzy rokiem 1300 a 1320. Pierwotnie sarkofag znajdował się na chórze ufundowanego przez księcia kościoła Św. Krzyża na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Jest to jeden z najpiękniejszych gotyckich nagrobków książęcych w tej części Europy. W 1946 roku sarkofag został odnaleziony we wsi Wierzbna koło Świdnicy, gdzie w obawie przed zniszczeniem ukryto go w czasie II wojny światowej.
Przykładem kamiennej rzeźby w stylu pięknym, nazywanym też gotykiem międzynarodowym, jest okazała Pieta, figura pochodząca z kościoła Najświętszej Marii Panny na Piasku. Rzeźba powstała około 1400 roku, prawdopodobnie w warsztacie wrocławskiego mistrza, i przedstawia siedzącą Marię trzymającą na kolanach martwe ciało Chrystusa.
W lapidarium można również zobaczyć sześć XV-wiecznych witraży, wśród których na uwagę zasługują dwa przedstawiające scenę zwiastowania. Jeden z nich ukazuje archanioła Gabriela (po lewej), a drugi Marię, na którą zstępuje gołębica symbolizująca Ducha Świętego. Witraże wyróżnia je intensywna kolorystyka, w której dominują barwy ciemnego fioletu, czerwieni i błękitu."-tekst ze strony: https://mnwr.pl/slaska-rzezba-kamienna-xii-xvi-w-1-pietro/
Po obejrzeniu eksponatów na II piętrze, schodzimy na I piętro i tu niespiesznie wszystko oglądamy.
I tak po obejrzeniu śląskiej rzeźby kamiennej wychodzimy na korytarz i nim wędrujemy do pomieszczeń, w których znajduje się wystawa Sztuka Śląska XIV-XVI wieku.
"Muzeum Narodowe we Wrocławiu posiada jedną z najciekawszych i najcenniejszych kolekcji sztuki średniowiecznej w Polsce i środkowej Europie. W galerii sztuki śląskiej XIV–XVI w. prezentowany jest bogaty wybór gotyckiego malarstwa tablicowego oraz rzeźby drewnianej. Na korytarzach natomiast znajdują są przykłady gotyckiego rzemiosła artystycznego z interesującymi kolekcjami zamków i kluczy, monet oraz pieczęci.
Najstarszym obrazem w galerii jest Tron Łaski ze Świerzawy namalowany około 1350 r. Jego autorstwo przypisuje się malarzowi z pracowni Mistrza Zaśnięcia Marii z Košatek w Czechach. Dzieło wykazuje wyraźne wpływy malarstwa bizantyjskiego oraz toskańskiego, jednakże jego pierwotne pochodzenie do dziś nie zostało ustalone, ponieważ obraz odnaleziono w 1898 r. na strychu plebanii w Świerzawie koło Złotoryi.
Gotycką rzeźbę religijną z drugiej połowy XIV wieku reprezentuje sześć figur apostołów i św. Marii Magdaleny. Rzeźby te powstały we wrocławskiej pracowni Mistrza Figur Apostołów w l. 1360–1370. Pierwotnie umieszczone były na filarach nawy głównej kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu, przeznaczone były zatem do oglądania z dołu, stąd ich monumentalizujące bryłę nienaturalne proporcje.
Jednym z najbardziej urzekających dzieł tej galerii jest kameralny obraz Matka Boska z Dzieciątkiem w komnacie namalowany około 1450 r. w pracowni malarskiej związanej z działalnością Mistrza Wrocławskiego Poliptyku św. Barbary. W centrum kompozycji znajduje się postać Marii z Dzieciątkiem Jezus, której płaszcz przytrzymują dwaj aniołowie stojący po jej bokach.Znakomitym przykładem gotyckiej nastawy ołtarzowej typu szafiastego jest tryptyk św. Jadwigi wykonany w l. 1470–1480 dla kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu. Autorstwo przypisuje się Mistrzowi Ołtarza Zwiastowania.
Wśród innych średniowiecznych rzeźb ołtarzowych warto zwrócić uwagę także na trzy figury z kościoła w Domasławiu. Przedstawiają one Marię z Dzieciątkiem, św. Jana Chrzciciela oraz św. Katarzynę i reprezentują wysoką klasę artystyczną. Ołtarz, w którym rzeźby te pierwotnie się znajdowały, powstał w 1519 r. w pracowni Mistrza H.S., utożsamianego niekiedy z działającym we Wrocławiu Hansem Schmydem. Ołtarz reprezentuje już zdecydowanie późną fazę śląskiego gotyku. Pełne subtelnego wdzięku postacie Marii i obojga świętych wyróżnia mistrzowski modelunek szat.
Wyjątkowo cennym zabytkiem jest Herma relikwiarzowa św. Doroty. To niezwykłe dzieło ma kształt popiersia młodej kobiety o surowych rysach z mocno wysklepionym czołem i głową ozdobioną kunsztowną koroną. Powstało ono w 1. ćw. XV wieku ze srebrnej i częściowo złoconej blachy. W jej wnętrzu znajdowała się szczególnie cenna relikwia – czaszka św. Doroty, obecnie przechowywana we wrocławskiej katedrze. Po II wojnie światowej obiekt wywieziono z Wrocławia i włączono do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, jednak od 1987 r. herma była pokazywana we Wrocławiu jako depozyt, a w 2000 r. powróciła na stałe do Muzeum Narodowego we Wrocławiu i dziś stanowi wielką ozdobę kolekcji sztuki gotyckiej, eksponowaną osobno w specjalnie przystosowanej do tego celu sali."-tekst ze strony: https://mnwr.pl/sztuka-slaska-xii-xvi-w-1-pietro/
Powoli przechadzamy się, oglądając i podziwiając dawną sztukę sakralną. Przy okazji znów robimy mnóstwo zdjęć.
Po obejrzeniu wystawy Sztuka Śląska XIV-XVI wieku, przechodzimy dalej by obejrzeć wystawę Sztuka polska XVII–XIX w.
"W galerii sztuki polskiej na II piętrze Muzeum Narodowego we Wrocławiu prezentowane są przede wszystkim dzieła malarstwa, rzeźby oraz w mniejszym wyborze rzemiosło artystyczne od XVII do początków XX w. Są to prace polskich artystów oraz twórców zagranicznych działających na terenie dawnej Rzeczpospolitej.
Trzon kolekcji tworzą obrazy pochodzące z Galerii Narodowej Miasta Lwowa (287 obrazów i rysunków) oraz z kilku muzeów kijowskich (180 prac), które trafiły do wrocławskich zbiorów w ramach rewindykacji po 1945 r.
Ekspozycję wzbogacają przykłady polskiej rzeźby z XIX i początku XX w. oraz rzemiosło artystyczne. Na korytarzu prezentowana jest ponadto niewielka kolekcja portretów sarmackich.
Na wprost od wejścia do sali I znajduje się imponujących rozmiarów (169 × 271,5 cm) obraz Wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w 1633 roku autorstwa pochodzącego z Wenecji Bernarda Bellotta zwanego Canaletto (1721–1780). Dzieło to powstało na zamówienie Józefa Ossolińskiego w 1779 r. i jest jednym z ostatnich dzieł wenecjanina, który działał w Warszawie na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
W kolejnej sali prezentowane jest malarstwo pierwszej połowy XIX w., można tu obejrzeć m.in. dwa obrazy Piotra Michałowskiego (1800–1855).
Malarz ten należy do najwybitniejszych przedstawicieli polskiego romantyzmu. Jako wszechstronnie wykształcony artysta wyspecjalizował się w malowaniu portretów i przedstawianiu koni. Na obrazie Napoleon konno wydający rozkazy z l. 1835–1837 biały rumak cesarza Francuzów namalowany jest w bardzo ekspresyjny sposób. Wyraźna jest tu inspiracja dziełami francuskiego malarstwa romantycznego, które Michałowski poznał podczas swoich paryskich studiów.
Ważne miejsce na ekspozycji zajmują popularne w XIX w. akwarele takich artystów jak Juliusz Kossak, Jan Matejko, Artur Grottger i Piotr Michałowski. Ten pierwszy uznawany jest za najwybitniejszego polskiego akwarelistę tego czasu. W tej bardzo trudnej technice malarskiej kunsztownie przedstawiał wszelkie detale i niuanse kolorystyczne. Kossak także znakomicie malował konie, które na obrazie Targ koński na Pradze (1866) przedstawił w różnej kondycji, wieku i pozach.
Największy obraz prezentowany w Muzeum Narodowym we Wrocławiu to namalowane w 1893 r. przez Jana Matejkę (1838–1893) Śluby Jana Kazimierza (1893). Scena historyczna z czasów potopu szwedzkiego została ukazana na płótnie o imponujących rozmiarach 500 × 315 cm.
Chłopiec w słońcu to niewątpliwie jeden z najlepszych obrazów Aleksandra Gierymskiego (1850–1901), brata Maksymiliana. Dzieło powstało po 1893 r. po powrocie z pleneru w podkrakowskich Bronowicach, gdzie malarz gościł u Włodzimierza Tetmajera. Artysta pozostawał pod dużym wpływem francuskiego impresjonizmu, dlatego kluczowe funkcje pełniły u niego światło i kolor, traktowane jako czynniki formotwórcze dzieła.
Galerię malarstwa polskiego zamykają dzieła z przełomu XIX i XX w., wśród których warto zwrócić uwagę na obrazy Jacka Malczewskiego (1854–1929), najważniejszego przedstawiciela symbolizmu w sztuce polskiej. Namalowany w 1903 r. tryptyk Prawo – Ojczyzna – Sztuka to dzieło przesycone aluzjami i ukrytymi znaczeniami.
W osobnej sali galerii prezentowane są pastele i akwarele malarzy młodopolskich, a wśród nich trzy obrazy Stanisława Wyspiańskiego (1869–1907), jednego z najwybitniejszych i najbardziej wszechstronnych artystów polskich. Jeden z nich przedstawia córkę malarza Helenkę (1900). Wyspiański ukazał na nim głowę i częściowo ramiona pięcioletniej dziewczynki. Artysta wielokrotnie portretował swoje dzieci, w tym jedyną córkę.
W ostatniej sali poświęconej sztuce okresu Młodej Polski nie zabrakło dzieł wybitnych rzeźbiarzy. Podziwiać tu można utrzymane w secesyjnej stylistyce figury Kosiarza (ok. 1915) Konstantego Laszczki (1865–1956) i Wiatr (1899) Wacława Szymanowskiego (1859–1930), twórcy słynnego pomnika Fryderyka Chopina w warszawskich Łazienkach oraz wczesne prace Xawerego Dunikowskiego (1875–1964) Portret matki (1899) i Prymulkę (1898).
Xawery Dunikowski przez krótki czas w l. 1959–1964 był związany z wrocławską Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Plastycznych (dziś Akademia Sztuk Plastycznych), gdzie kierował Katedrą Rzeźby. W 1948 r. jego Popiersie Robotnika i modele rzeźb eksponowano na Wystawie Ziem Odzyskanych. Wykonane według tych ostatnich wzorów piaskowcowe, monumentalne rzeźby prezentowane są dziś po wschodniej stronie Pawilonu Czterech Kopuł."-tekst ze strony: https://mnwr.pl/sztuka-polska-xvii-xix-w-2-pietro/
Kiedy nasze oczy i aparaty nasycą się sztuką polską, przechodzimy do pomieszczeń gdzie zgromadzono eksponaty dotyczące sztuki europejskiej wieku XV-XX.
"Pieter Brueghel mł., Lucas Cranach st., Francisco de Zurbarán, Élisabeth Vigée-Lebrun, Wasilly Kandinsky – to tylko kilkoro spośród wybitnych artystów, których prace prezentowane są na tej ekspozycji. Wystawiono tu ponad 200 obrazów powstałych od renesansu po 1. poł. XX w. Pokaz rozpoczyna zestawienie dwóch renesansów – włoskiego i północnoeuropejskiego, następnie prezentowane są prace twórców złotego wieku malarstwa niderlandzkiego, włoskiego baroku praz przykłady najważniejszych kierunków stylowych od klasycyzmu, poprzez romantyzm, realizm, po impresjonizm symbolizm.
Galeria sztuki europejskiej znajduje się na drugim piętrze gmachu w jego skrzydle wschodnim. Najliczniej reprezentowane jest w niej malarstwo krajów niemieckich, Włoch, Niderlandów, Francji, Anglii i Hiszpanii. Dzieła prezentowane są w układzie problemowo-chronologicznym. Całości dopełniają wybrane rzeźby oraz ustawione w korytarzach meble i pozostałe dzieła rzemiosła artystycznego.
Wśród prezentowanych na uwagę zasługuje obraz Ewa z około 1531 r., dzieło Lucasa Cranacha st. (ok. 1472–1553), jednego z najwybitniejszych malarzy niemieckiego renesansu. Jest to fragment większej całości – oryginalnie Ewa i Adam ukazani byli w pełnej postaci, jednak na początku XVII w. wycięto dwa fragmenty, zawierające ich górne partie ciała, i poddano gruntownemu przemalowaniu, w wyniku czego powstały dwa mieszczańskie portrety. Dopiero gdy obrazy trafiły do zbiorów muzealnych i zostały przeprowadzone badania konserwatorskie, okazało się, że pod przemalowaniami znajdują się oryginalne warstwy malarskie. Po usunięciu przemalowań w l. 1933–1935 oczom konserwatorów ukazała się Ewa, a na drugim z obrazów Adam. Przykład ten dowodzi, że losy dzieł sztuki bywają często zaskakujące.
Prawdziwym arcydziełem w kolekcji malarstwa włoskiego jest obraz Madonna z Dzieciątkiem i św. Janem (1530) Agnola di Cosimo di Mariano Tori znanego jako Bronzino (1503–1572). Malarz ten należy do czołowych przedstawicieli florenckiego manieryzmu. Działał na dworze Medyceuszy i oprócz dzieł o tematyce religijnej i mitologicznej malował, głównie portrety. W XIX w. dzieło zostało gruntownie przemalowane, a jego obecny wygląd jest efektem konserwacji przeprowadzonej w 1973 r.
Pejzaż zimowy z łyżwiarzami i pułapką na ptaki Pietera Brueghla mł. (1564/65–1637/38) to kolejne arcydzieło w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Obraz namalowany około 1600 r. przedstawia widok flamandzkiej wioski, identyfikowanej niekiedy z brabancką wsią Pede-St.-Anne w obecnej Belgii. Na obrazie dachy domów i widocznego w głębi kościoła przykrył śnieg. Na pierwszym planie na zamarzniętej rzece mieszkańcy wioski oddają się beztroskiej zabawie, ślizgając się na lodzie. Z prawej strony widoczna jest też tytułowa pułapka na ptaki. Obraz Brueghla stanowić miał ważną przestrogę dla odbiorców. Zawiera czytelne przesłanie o niebezpieczeństwach, zagrażających nie tylko ptakom (giną zgniecione w pułapce), lecz i ludziom (lód może się pod nimi załamać) wyrażone trafnie w łacińskiej sentencji Lubricitas vitae humanae (‘Śliskie jest życie człowieka’). W pracowni Pietera Brueghla mł. powstało aż 127 wersji tego obrazu, tak zwanych replik warsztatowych, które różnią się od siebie drobnymi szczegółami, co dowodzi wielkiej popularności tego pejzażu na przełomie XVI i XVII w.
W tej samej sali eksponowany jest niewielki obraz słynnego antwerpskiego malarza Fransa Florisa (1519/20–1570) Portret dziewczyny jako Diany (ok. 1550), który ukazuje w ujęciu popiersiowym antyczną boginię łowów. Modelka ma na głowie ozdobny diadem z motywem księżyca – atrybutu Diany. Jej blade oblicze jest dodatkowo rozjaśnione intensywnym, padającym z lewej strony światłem, przez co na twarzy modelki wyraźnie rozgrywa się pogłębiona gra światła i cienia. Obraz ten zapewne wchodził niegdyś w skład portretowych wzorców (ang. tronies), z których artysta korzystał przy malowaniu różnych kompozycji figuralnych. Nie dziwi więc, że ta sama dziewczyna pojawia się w wielu innych pracach Florisa, na przykład jako córka Lota na obrazie z 1552 r. przechowywanym w Ermitażu w Sankt Petersburgu.
Zbiory Muzeum Narodowego we Wrocławiu wzbogaciły się w ostatnich latach o niewielkich rozmiarów obraz Św. Iwo wspomagający ubogich Jacoba Jordaensa (1593–1678), genialnego malarza antwerpskiego, namalowany w 1645 r. Jest to faktycznie szkic malarski do znacznie większego dzieła znajdującego się w Musées royaux des Beaux-Arts de Belgique (Królewskie Muzea Sztuk Pięknych) w Brukseli. Centralną postacią wrocławskiego obrazu jest św. Iwo (1253–1303), sędzia z Rennes, patron prawników. Malarz ukazał go pośrodku grupy szukających wsparcia ubogich (troje dorosłych i troje dzieci), wchodzących do pomieszczenia.
Obraz pierwotnie należał do krzeszowskich cystersów, a po sekularyzacji klasztoru w 1810 r. trafił do zbiorów utworzonego we Wrocławiu w 1815 r. Königliches Museum für Kunst und Altertümer (Królewskie Muzeum Sztuki i Starożytności). Po II wojnie światowej jednak zaginął, najprawdopodobniej został skradziony ze składnicy w Kamieńcu Ząbkowickim w 1946 r., dokąd w czasie wojny przewieziono ewakuowane dzieła sztuki z Wrocławia. W 2008 r. pojawił się jednak w ofercie domu aukcyjnego Sotheby’s i został wówczas zidentyfikowany jako pochodzący ze zbiorów wrocławskich. Dzięki staraniom dyplomatycznym prowadzonym przez stronę polską w 2015 r. przekazano go Muzeum Narodowemu we Wrocławiu.
W tej samej sali galerii pokazywany jest obraz Pokłon Trzech Króli (ok. 1640) Davida Teniersa st. (1582–1649). Artysta namalował go na nietypowym podłożu, a mianowicie na marmurowej płytce. W mistrzowski sposób wykorzystał naturalne przebarwienia kamienia, które w górnej części płytki upodabniają się do chmur, tworząc tym samym tło dla ukazanej sceny. Trzej Królowie (mędrcy ze Wschodu) widoczni w centrum kompozycji składają dary Dzieciątku Jezus siedzącemu na kolanach Marii. Obraz Teniersa, znakomitego malarza flamandzkiego, zachwyca całą gamą efektów iluzjonistycznych. Trudno rozpoznać, które jego partie są namalowane, a które stanowią naturalne tło podobrazia (marmuru). Pokłon Trzech Króli powstał na zamówienie zamożnego kolekcjonera sztuki, być może wrocławianina, Daniela Rindfleischa. Później trafił do zbiorów Albrechta von Säbischa, architekta kościołów Pokoju w Świdnicy i w Jaworze.
W kolejnej sali znajduje się dużych rozmiarów obraz Chrystus przy kolumnie biczowania (ok. 1661). Jego autorem jest Francisco de Zurbarán (1598–1664), jeden z największych malarzy hiszpańskich XVII w. Dzieło to wyraźnie odwołuje się do oryginalnych efektów malarstwa Caravaggia, który operował wyjątkowo intensywnymi kontrastami światła i cienia. Zurbarán, który malował głównie obrazy religijne przesycone mistyką kręgu karmelitańskiego, był także od 1634 r. związany z dworem królewskim w Madrycie, gdzie tworzył także jego przyjaciel, słynny hiszpański malarz Diego Velázquez.
Do najlepszych przykładów malarstwa francuskiego w zbiorach Muzeum Narodowego zalicza się Portret chłopca (ok. 1735) pędzla Jeana Baptiste’a Siméona Chardina (1699–1779). Artysta ten, uznawany za jednego z największych malarzy francuskiego rokoka, malował najczęściej codzienne życie ludzi swojej epoki. Owalne studium portretowe chłopca zdradza znakomite umiejętności warsztatowe oraz wielkie wysmakowanie kolorystyczne. Na widza spogląda z płótna nieco zamyślony, choć pewny siebie, około dziesięcioletni chłopiec. Jego wytworny strój i pudrowana peruka sugerują, że wywodzi się z warstwy arystokratycznej. Zgodnie z XVIII-wieczną modą ma na sobie białą koszulę z żabotem, wzorzystą kamizelkę i dopasowany szustokor (rodzaj długiej marynarki o wielkich mankietach). Portret chłopca Chardina jest więc także mistrzowskim studium rokokowego eleganta.
Kolejnym cennym dziełem w kolekcji muzeum jest namalowany w l. 1902–1903 Wieczór Wassilego Kandinskiego (1866–1944). Ten światowej sławy malarz uznawany jest za twórcę pierwszego dzieła abstrakcyjnego (1910). Jednak obraz Wieczór pochodzi z wczesnego (monachijskiego) okresu jego twórczości, kiedy artysta wyraźnie pozostawał pod silnym wpływem secesyjnego symbolizmu i protoekspresjonizmu z kręgu Edvarda Muncha. Dzieło Kandinsky’ego przesycone jest dodatkowo aurą melancholii i nieokreślonej tęsknoty. Sam malarz zaliczył ten obraz do prac nazywanych przez siebie „pejzażami i kompozycjami romantycznymi”."-tekst ze strony: https://mnwr.pl/sztuka-europejska-xv-xx-w-2-pietro/
Po ponad dwóch godzinach oglądania i podziwiania zgromadzonych w Muzeum eksponatów, opuszczamy je. Na dziś mamy przesyt....
Przechodzimy przez Park Juliusza Słowackiego i niespiesznie zmierzamy w kierunku Rynku.
Kiedy docieramy do Rynku, stwierdzamy że do pociągu mamy sporo czasu, więc postanawiamy gdzieś przysiąść i napić się piwa. Wybieramy Bierhalle i siadamy przy stoliku na zewnątrz. Zamawiamy dwa piwa i kiedy je dostajemy, powoli rozkoszujemy się ich smakiem.
Po wypiciu piwa, ruszamy w kierunku stacji kolejowej. Gdy docieramy na miejsce od razu idziemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg. Chwilę czekamy na niego, a gdy podjeżdża, wsiadamy, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy w drogę powrotną, do domu.
Tak kończy się nasza wrocławska przygoda. Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz